sobota, 30 listopada 2019

FOTOMODELING PART 4 - DK FACTORY

FOTOMODELING PART 4 - DK FACTORY
Czołem kochani! Cyklicznie przeszukuję moje zdjęciowe archiwum, żeby przygotować wam kolejny "fotomodelkowy" post. Mimo, że mam na dysku foty, które chciałabym wam pokazać "teraz zaraz już" to opieram się pokusie i posty pojawiają się w kolejności chronologicznej ;) W dzisiejszym poście pokażę wam zdjęcia, które powstały w 2013 roku w Bydgoszczy. Jest ich niewiele bo więcej było śmiechów, rozmów i picia wina niż samego robienia zdjęć ale wśród tych niewielu zdjęć jest jeden portret, który uwielbiam po stokroć! Zapraszam :) 

Studiując zaocznie często nocowałam u moich znajomych z liceum, którzy studiowali w Bydgoszczy dziennie. Zawsze wieczorami mieliśmy okazję, żeby spędzić ze sobą trochę czasu, pośmiać się i czasem czegoś się napić. Takie były uroki pierwszych lat studiów ale świetnie to wspominam. Dzięki Wojtkowi (jednemu z moich licealnych przyjaciół) poznałam jego chłopaka, Daniela, autora dzisiejszych zdjęć. Daniel studiował wtedy na Wydziale Sztuk Pięknych w Toruniu a fotografia oraz retusz były w kręgu jego zainteresowań. Po kilku spotkaniach ustaliliśmy, że musimy zrobić razem coś fotograficznego a pomysłów miał mnóstwo. Zgodnie z tym któregoś wieczoru po zajęciach stanęłam w progu jego mieszkania z dużą butelką wina i dwiema torbami ciuchów, dodatków i akcesoriów do makijażu... było tego zdecydowanie więcej, niż potrzebowaliśmy :P

Nie myślcie proszę, że alkohol podczas sesji lał się strumieniami :P pierwsza lampka została zapełniona tylko po to, żeby zrobić z nią zdjęcia. Ogólnie rzecz biorąc picie alkoholu podczas sesji zdjęciowej może się okazać nie tak dobrym pomysłem. Oczywiście, wypicie jednej lampki nie wpłynie negatywnie na sesję ale większe ilości mogą być zgubne. Wydawać by się mogło że po alkoholu modelka się wyluzuje i będzie lepiej pozować bo nie będzie się stresować i spinać. Otóż niekoniecznie. Rozluźnienie jest pewne ale może się zdarzyć, że taka modelka rozluźni się za bardzo lub np wzrok będzie jej uciekał na boki albo nie będzie do końca kontrolować mimiki czy ciała. Fotograf w takich sytuacjach także nie pozostaje wolny od skutków picia alkoholu. Widziałam takie sesje na własne oczy i o ile nie było to planowane i "pożądane" to efekty takiej współpracy najczęściej nie zachwycały. Choć oczywiście... co kto lubi ;)

Wracając do sesji... uważam, że była wyjątkowa. Czemu? Sama nie wiem. To pierwsza moja współpraca z Danielem ale atmosfera była bardzo luźna. Tak jakbyśmy się znali od zawsze :) Wojtek i Daniel do dziś są razem i uważam, że stanowią świetną parę. Uwielbiam ich za to, jacy są <3

Zrobiłam pierwszy makijaż w kolorach czerwieni i złota, Daniel z Wojtkiem przygotowali lampy, blendy i aparat i mogliśmy przystąpić do pracy :) z ciekawostek powiem Wam, że koszulka była w rozmiarze L i na plecach była spięta spinaczami do papieru :P jak to mówią... potrzeba matką wynalazku.




No i wspomniane zdjęcie  lampką wina :)



Co chciałabym doradzić początkującym modelkom to to, żeby zawsze, ale to ZAWSZE na sesje ubierały cielistą bieliznę! Jak widać mam ubrany czarny biustonosz i równie ciemne majtki, co pod białą koszulką bardzo się odznacza. Oczywiście, nie jest to coś, z czym wprawiony retuszer przy małej pomocy Photoshopa sobie nie poradzi ale po co? Im mniej pracy przy obróbce, tym szybciej zobaczycie gotowe zdjęcia. A dodatkowo bedziecie odbierane bardziej profesjonalnie ;)


Ok, wracamy do zdjęć. Szybka zmiana stylizacji i delikatna zmiana fryzury i mamy pierwszy portrecik



Kiedy umawialiśmy się na tą sesję i omawialiśmy pomysły Daniel od początku mówił, że chce zrobić mi zdjęcie w prostych włosach. Przez to, że moje włosy są z natury kręcone i nigdy ich sama nie prostowałam to raczej bardzo niezdarnie posługiwałam się tego typu urządzeniami. O ile dobrze pamiętam, włosy prostował mi Wojtek i jak zobaczycie, zrobił to całkiem nieźle :D 
Ja w tym czasie zajęłam się zmianą makijażu. Tym razem mocne ciemne oko i sztuczne rzęsy, które przyklejał mi Daniel :D (do dziś nie potrafię sama sobie przykleić rzęs. co innego komuś ;) ) wybrałam do tego moje ulubione wtedy kolczyki z piór. Bardzo lubię to zdjęcie, ponieważ przez te opadające ramiączka i roztrzepane włosy wydaje się takie nieidealne a jednak wyszło genialnie.


Do kolejnych zdjęć podkręciłam trochę  makijaż wyprowadzając go nieco w górę plus matowe, różowe usta. Do tego kołnierzyk "handmade" by babcia i mamy kolejny portret.



I czas na ostatnie, ale za to moje ulubione zdjęcie z tej sesji. Wiele osób (nawet z mojej najbliższej rodziny) mnie nie rozpoznało. Moim zdaniem w przypadku tego zdjęcia wszystko (no wszystko poza moimi brwiami :P) świetnie ze sobą zagrało. Dzięki temu zdjęciu pokochałam moją linię żuchwy, na której punkcie miałam ogromne kompleksy.



I to jest to, co lubię w modelingu. Mogę wcielić się w dowolną rolę, przybrać dowolną twarz i bawić się tym. Ktoś z was w komentarzu pod jednym z modelingowych postów stwierdził, że podczas sesji jest się w pewien sposób aktorem i ja się z tym w zupełności zgadzam.

Muszę się przyznać, że jestem sentymentalna i taka podróż do tych momentów jest dla mnie bardzo przyjemnym doświadczeniem.

Na dziś to tyle :) Na szczęście to nie jedyna sesja z Danielem ale oczywiście wszystko po kolei ;) Mam nadzieję, że podobają wam się zdjęcia i moja mała retrospekcja. 

poniedziałek, 18 listopada 2019

Nowości kosmetyczne (i nie tylko) - jesień

Nowości kosmetyczne (i nie tylko) - jesień
   Minął październik i już mamy połowę listopada. Zupełnie nie wiem kiedy to się stało. Jesień nie odpuszcza mi w swojej intensywności. Przeprowadzaliśmy się do nowego mieszkania i było z tym dużo roboty. Pakowanie, przenoszenie, malowanie, urządzanie, sprzątanie, układanie. Ale to wszystko jest warte tej radości i satysfakcji z własnego gniazdka :) dawno nie byłam tak szczęśliwa. Oczywiście to nie jedyna nowość tej jesieni ale tym podzielę się za jakiś czas ;)

   Dziś przychodzę do was z postem kosmetycznym a dokładniej z przeglądem kosmetyków (i nie tylko), które kupiłam w ostatnim czasie :)


   Ostatnio wróciłam do mojego nawyku picia soku z aloesu. Niestety nie zawsze mam czas (i nie umiem się zmobilizować do wcześniejszego wstawania) żeby zjeść śniadanie ale codziennie rano piję szklankę wody z cytryną i sokiem z aloesu. Cytrynę wykorzystałam do wczorajszej kolacji więc dziś była pomarańcza ;)
   Aloes ma bardzo szerokie spektrum działania a pozyskiwany z jego liści sok zawiera dużo witamin (A, C, E, Wit. z grupy B oraz kwas foliowy), mikroelementów (np. wapń, magnez, selen, cynk i chrom), enzymy, aminokwasy a także błonnik i przeciwutleniacze. Warto wprowadzić sok z aloesu do swojej diety ponieważ silnie stymuluje układ immunologiczny a to bardzo ważne zwłaszcza jesienią. Aloes wpływa na poprawę perystaltyki jelit, pomaga oczyścić i nawodnić organizm a także wpływa na namnażanie dobrych bakterii w naszym układzie pokarmowym. A wiadomo, że to co spożywamy ma wpływ nie tylko na nasz układ trawienny a także na skórę, włosy i paznokcie. Sok z aloesu bardzo mi pomagał podczas terapii izotretynoiną i bardzo odczułam jego działanie właśnie na włosy i skórę. Zdrowy nawyk, który nie zajmuje wiele czasu a może dużo zmienić :)

YANKEE CANDLE
 Jak wspomniałam wcześniej, około miesiąc temu przeprowadziliśmy się z P do własnego mieszkania. Sypialnia wymagała lekkiego odświeżenia ale na szczęście mamy przyjaciela, który jest specjalistą od remontów więc malowanie i składanie mebli poszło gładko :)
Planujemy jeszcze remont salonu ale nie spieszy nam się więc przełożyliśmy to na początek nowego roku :)
   Oczywiście musiałam kupić świecę, by nadać temu wnętrzu jakiejś duszy. Zdecydowałam się na zapach Berry Triffle w średnim słoiku. W pierwszym momencie pachnie intensywnie malinowo z nutą hmm... śmietanki. Oboje z P lubimy maliny i owoce sezonowe więc wybrałam coś "dla Nas". Świeca po zapaleniu otula mieszkanie ciepłym, słodkim i jednoczesnie owocowym aromatem. Bardzo mi się podoba bo nie jest przytłaczający. Znacie ten zapach? :)


nuty głowy: malina, cytryna
nuty serca: truskawka, jagoda
nuty bazy: wanilia, śmietana, cukier


YOPE
   Dużo słyszałam o kosmetykach tej firmy zanim zdecydowałam się kupić pierwszy egzemplarz. Zachęciła mnie do tego promocja w Lidlu :P Muszę wam powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona. Kosmetyki Yope zawierają ponad 90% składników pochodzenia naturalnego i nie mają w składzie SLS, SLES, silikonów i parabenów ani żadnych barwników. Żel pod prysznic ma intensywnie różany zapach dzięki ekstraktom z róży francuskiej. Trochę kojarzy mi się z moją babcią. Jest delikatny i nie podrażnia choć zapachem może odrobinę przytłaczać. Ekstrakt z kadzidłowca łagodzi stany zapalne i ujędrnia skórę :) Mydło w płynie uwiodło mnie zapachem wanilii. Ekstrakt z cynamonu i wanilii działają przeciwzapalnie i odmładzająco. Gliceryna roślinna zawarta w mydle wygładza i uelastycznia skórę. Witamina B5 i alantoina łagodzą podrażnienia i regenerują naskórek. Stosuję je od niedawna więc narazie wiem, że te produkty nie wysuszają mi skóry co jest dużym plusem.


BODY BOOM
Kultowy polski kosmetyk, który powinna znać każda kobieta! Podczas ostatniej promocji kupiłam Uwodzicielski Oryginał a w listopadowym FUNFAY BOXie dostałam Truskawkowego Kusiciela. Głównym składnikiem tych peelingów jest oczywiście kawa robusta, która zawiera więcej kofeiny niż arabica. Zmielone ziarenka kawy są idealne do złuszczania martwego naskórka. Kofeina zawarta w kawie pomaga zapobiegać odkładaniu się tłuszczu w tkance podskórnej a oprócz tego również stymuluje mikrokrążenie. Dzięki pobudzającym właściwościom wpływa na metabolizm i pomaga oczyścić organizm z toksyn. Oprócz kofeiny kawa zawiera również naturalne antyoksydanty, witaminy z grupy B a także inne pierwiastki takie jak magnez, wapń czy potas. Peelingi mają w składzie także cukier brązowy, który również ma za zadanie złuszczać naskórek. Kolejnym składnikiem tego produktu jest różowa sól himalajska, którą poleca się stosować zarówno w diecie jak i w pielęgnacji. Sól himalajska zawiera aż 84 różne minerały, które bardzo pozytywnie wpływają na cały nasz organizm. Po złuszczeniu naskórka niezbędne jest jego nawilżenie i ten peeling zawiera składniki, które idealnie spełniają swoją rolę. Są to oleje: arganowy, makadamia a także olejek z migdałów. Po użyciu skóra jest wygładzona i nawilżona no i pachnie kawą.
Dałyście się już skusić tym produktom? 





SKIN 79
To marka koreańskich kosmetyków, która szturmem zdobywa serca coraz większej liczby kobiet. 
Bąbelkująca maska w płachcie- ma za zadanie głęboko oczyścić skórę i przez efekt masażu wywołany wytworzoną pianą wspomagać wchłanianie aktywnych składników. Seoul Beauty Mask Moisturizing Care to również maska w płachcie z wyciągiem z kwiatów lotosu oraz róży damasceńskiej. Ma nawilżyć skórę, wyrównać jej koloryt a także zapobiegać powstawaniu wyprysków i trądziku. Różana maseczka rozjaśniająco- złuszczająca na noc to moja pierwsza całonocna maska i jeszcze nie umiem się do niej przekonać na 100%. Efekty są widoczne już po pierwszym użyciu więc to maska zdecydowanie dla tych, co chcą widzieć działanie "teraz już". Maska zawiera wodę z róży damasceńskiej oraz ekstrakty z owoców orientalnych ( i pachnie prawie jak opisany wyżej żel pod prysznic z YOPE :P). Masja ma lekką żelową konsystencję. Bardzo łatwo się ją nakłada i zmywa. Pozostawia skórę gładką i rozjaśnioną ale nie wysuszoną co jest dla mnie dużym plusem. Zawiera kwasy AHA które głęboko oczyszczają skórę i usuwają resztki martwego naskórka. Ostatni kosmetyk tej matki to Jeju Aloe Aqua shooting gel. Tak wielofunkcyjnego kosmetyku jeszcze nie miałam (mam tu oczywiście na myśli wszystkie żele tego typu jak np. Holika holika itp.) O właściwościach aloesu rozpisywałam się na samej górze więc nie będę się powtarzać ale powiem tylko, że ten żel zawiera aż 99% czystego aloesu i jest CUDOWNY! Jest ukojeniem dla skóry opalonej słońcem lub podrażnionej po goleniu. Może być stosowany jako tonik, podkład pod krem czy maseczkę a także pod maskę do włosów. Żel można stosować na całe ciało i nadaje się do każdego typu skóry. Kosmetyk idealny :) 


KALLOS BANANA
To moja druga maska z Kallosa. Stosuję ją do mycia włosów metodą OMO. Zawiera emolienty i antyseptyki (czyli przeciwdziała elektryzowaniu się włosów) A także szereg witamin z grupy B, witaminę C i E oraz antyoksydanty. Maski Kallos (w większości) nie zawierają SLS, SLES i tym podobnych no i są w przystępnej cenie. Za litrowe opakowanie zapłacimy około 12 zł. Na ten moment nie wypowiem się na temat wpływu tej maski na moje włosy, bo użyłam jej dopiero raz ale nie podrażnił mi skóry głowy więc dobrze rokuje.

TOŁPA
Maska czarny detoks zawiera borowinę, węgiel i białą glinkę. Maska ma oczyścić skórę z nadmiaru sebum, normalizować pracę gruczołów łojowych i zwężać pory bez uczucia ściągnięcia. enzymatyczna maska z glinkami zawiera błękitną i białą linkę, papainę oraz różowe pomelo. Łączy w sobie peeling enzymatyczny, maskę glinkową oraz oczyszczającą pianę. Maska ma złuszczać martwy naskórek, usuwać zanieczyszczenia i nadmiar sebum, zniwelować błyszczenie i szary odcień skóry. Nocna maska nadmiar sebum. Maska ma silnie nawilżać i jednocześnie regulować pracę gruczołów łojowych. Ma za zadanie przeciwdziałać niedoskonałościom i blokować wydzielanie sebum, niwelować błyszczenie oraz zapewnić efekt matowej skóry zaraz po przebudzeniu. Peeling 3 enzymy to peeling bez drobinek, który ma usuwać zrogowaciały naskórek, głęboko oczyszczać pory i zapobiegać ich blokowaniu. Ponadto ma eliminować nawracające niedoskonałości i pozostawiać skórę gładką i odżywioną bez zaskórników.


Te maseczki znalazłam w listopadowym FUNDAY BOXie i jeszcze ich nie stosowałam. Na pewno wrócę do was z recenzją po ich użyciu :)


Znacie lub stosowaliście któryś z tych kosmetyków? Albo macie jakieś inne godne polecenia produkty, których powinnam spróbować. Ja osobiście jestem ciekawa bąbelkującej maseczki skin79 i w wolnej chwili na pewno ją wypróbuję :)

Jak wasza jesień? Macie jakieś jesienne ulubione kosmetyki?

Copyright © in progress , Blogger