poniedziałek, 30 grudnia 2019

kosmetyczne recenzje part 2 - TOPESTETIC.PL - RESIBO

kosmetyczne recenzje part 2 - TOPESTETIC.PL - RESIBO
Witajcie!
   Końcówka roku zaskoczyła mnie nadmiarem czasu więc wracam do Was jeszcze przed Nowym Rokiem z postem kosmetycznym:)


   W ostatnich tygodniach testowałam kosmetyki marki Resibo ze sklepu TOPESTETIC.PL. Jestem pewna, że zarówno o marce jak i o sklepie słyszała już większość z Was. Od dawna chciałam wypróbować te kosmetyki a najbardziej intrygował mnie olejek do demakijażu. Jak te kosmetyki się u mnie sprawdziły? Zaraz się wszystkiego dowiecie :)


   Zacznę może od tego, że to był mój "pierwszy raz" ze sklepem Topestetic i muszę przyznać, że byłam bardzo pozytywnie zaskoczona poziomem obsługi. Konsultantka w krótkim wywiadzie zapytała o moje preferencje, typ skóry, alergie czy problemy skórne i na tej podstawie dobrała kosmetyki. To bardzo ważne, bo źle dobrane kosmetyki mogą nam rozregulować skórę lub spowodować podrażnienia. Bardzo podobają mi się takie konsultacje, bo zawsze mogę dopytać i uzyskać rzetelne informacje. Tu ode mnie pierwszy plusik :) Ponadto sklep oferuje darmową i ekspresową wysyłkę oraz zwrot.


Na pierwszy ogień idzie INSTANT BEAUTY MASK.

   Na opakowaniu oraz na stronie sklepu możemy przeczytać, że maska ma silnie nawilżać, odżywiać i regenerować skórę. Ponadto efekt ma być natychmiastowy i trwały. W składzie znajdziemy między innymi witaminę C i E, wysokocząsteczkowy hialuronian sodu, olej rokitnikowy, ekstrakt z korzenia rabarbaru, masło shea, trehalozę, masło kokum.

   Maska ma jasny, żółty kolor i przyjemny, delikatny zapach. Konsystencja jest taka "w sam raz". Nie leje się i nie spływa ani nie jest to forma pasty, której nie lubię. Rozprowadza się bardzo przyjemnie i co ważne, wystarczy mała ilość na pokrycie całej twarzy. Producent zaleca pokryć skórę grubszą warstwą i pozostawić na 20 do 30 minut. Można także zostawić maskę na całą noc ale wtedy nakładamy cieńszą warstwę. Po zmyciu należy zastosować tonik lub hydrolat a potem krem lub serum.

   Co mi się podoba w tej masce to to, że obietnice faktycznie zostały spełnione! Po zmyciu maski, skóra jest w wyraźnie lepszej kondycji ale nie zostaje na niej tłusty film. Polubiłam się z tą maską, bo sprawia, że moja skóra jest wyraźnie bardziej miękka i jędrna. Pory są widocznie zmniejszone, a  wszelkie nierówności spłycone. Podoba mi się też to, że maska nie zastyga na skorupę podczas tych 20 minut ani także nie spływa i nie brudzi. Nie miałam żadnych problemów z jej zmyciem. Maska mnie nie podrażniła, nie wywołała żadnej reakcji alergicznej więc kolejny plusik :)




Zanim przejdę do gwiazdy dzisiejszego wieczoru przedstawię wam 
NATURALNY ŻEL DO MYCIA TWARZY z ekstraktem z brzoskwini.

   Ten produkt dostałam w wersji miniaturowej, co również było miłym zaskoczeniem. W składzie mamy betainę, ekstrakt z owsa, skrobię z tapioki oraz wspomniany w nazwie ekstrakt z brzoskwini a co za tym idzie różne kwasy owocowe, witaminy A, B1, B2, PP a także sole mineralne. 

   Pierwsze, co mnie zainteresowało to zapach. Po otwarciu tubki jest on bardzo świeży ale przypomina mi jeden z perfum, których używałam jako nastolatka. Niestety nie przypomina naturalnego zapachu ale nie skreśla kosmetyku ;) Żel jest półprzezroczysty i ma standardową konsystencję. Nie pieni się przesadnie, ale odczuwalnie oczyszcza. skórę. Żel nie robi nic spektakularnego mojej skórze, więc pewnie nie kupię jego pełnowymiarowej wersji, ale warto było spróbować :)




No i czas na gwiazdę dzisiejszego wieczoru - CLEANSING OIL

   Olejek do demakijażu zawiera olej lniany, olejek manuka, olej z pestek winogron, olejek abisyński. Produkt ma rozpuszczać makijaż, nawet ten mocny i wodoodporny, dodatkowo ma rozpuszczać sebum, odżywiać, nawilżać przesuszoną skórę oraz optymalizować tą tłustą i mieszaną. Do produktu dostajemy małą, białą ściereczkę, dzięki której zetrzemy z twarzy rozpuszczony makijaż.




   Od razu wiedziałam, że muszę sprawdzić jak ten olejek poradzi sobie z moją ulubioną wersją makijażu czyli taką z kreską zrobioną przy użyciu eyelinera w żelu oraz odrobiną płynu Duraline. Kreska u mnie zawsze jest dopracowana i dopieszczona a przez zastosowanie Duraline jest trwała, wodoodporna i praktycznie się nie rozmazuje. Mimo to, olejek bez problemów sobie poradził ze zmyciem makijażu.

   Ale to jeszcze nie koniec moich wyzwań. Przed Świętami miałam okazję brać udział w metamorfozie makijażowej. Makijaż powstawał 3 godziny, był piękny i mocny a do tego błyszczący. Oczywiście z  masą sztucznych rzęs i kreską. Pomyślałam, że to idealna okazja, żeby sprawdzić jak olejek poradzi sobie z tak profesjonalnym makijażem. Efekt przeszedł moje oczekiwanie. Olejek bardzo łatwo rozpuścił cały makijaż bez potrzeby nadmiernego pocierania jak to ma miejsce w przypadku mleczek czy płynów do demakijażu. Bardzo ładnie wymywa tusz z linii rzęs i nie zostawia najmniejszego śladu po makijażu. Nawet sztuczne rzęsy nie były problemem. 

   No ale zapomniałam... na to wszystko jeszcze ta rozkoszna, bielutka ściereczka, której tak mi było szkoda! Wystarczyło zamoczyć w ciepłej wodzie i przyłożyć do twarzy a ona idealnie wchłania cały rozpuszczony makijaż. To było chyba moim największym zdumieniem. Wystarczy "wyprać" ściereczkę delikatnym płynem czy mydłem i po resztkach makijażu nie zostaje żaden ślad. 

   Słuchajcie... tak jak się bałam, że przez formułę olejku, moje oczy będą łzawić czy będę miała "mgłę" na oczach po jego zastosowaniu, tak jedno użycie rozwiało wszelkie moje obawy i wątpliwości. Żaden z moich kosmetyków do demakijażu nie poradził sobie tak dobrze z eyelinerem. Po użyciu olejku skóra jest miękka, nawilżona i uwaga NIE TŁUSTA! Kosmetyk nie podrażnia skóry ani oczu i ma neutralny zapach. Ten kosmetyk to mój faworyt, hicior jakich dawno nie miałam. Na pewno do niego wrócę i to nie raz :)


   Poza opisanymi wyżej kosmetykami w paczce otrzymałam również kilka próbek a także gadżety.
Próbkami podzielę się z siostrą a gadżety przydadzą się w pracy i na studiach, no bo notesików i długopisów nigdy dość :D
   Podsumowując, jestem bardzo zadowolona z zawartości paczki od TOPESTETIC i zachęcam do sprawdzenia oferty sklepu. Bardzo szeroka gama najlepszych kosmetyków na pewno przyciągnie mnie jeszcze nie raz :)

A może już macie za sobą przygodę z tym sklepem? :)
Używaliście kosmetyków Resibo? Podzielcie się wrażeniami :)

sobota, 14 grudnia 2019

Świąteczne Q&A

Świąteczne Q&A
   Mamy już prawie połowę grudnia i Święta Bożego Narodzenia zbliżają się wielkimi krokami. Dla mnie to wyjątkowy czas, który spędzam z rodziną i najbliższymi mi osobami. W ogóle ten miesiąc jest dla mnie wyjątkowy nie tylko ze względu na Święta i Sylwestra. W tym miesiącu kilka osób z mojej rodziny ma swoje urodziny (w tym ja :D ). W wigilię urodziny ma jeden z moich kuzynów, w pierwszy dzień Świąt urodziny obchodzi jego mama. Zaraz po świętach, bo 27 grudnia kolejne urodziny obchodzi mój P <3 a ja na urodziny wybrałam sobie dzień tuż przed Nowym rokiem czyli 30 grudnia ;). "Wybrałam sobie" bo mama miała termin na 10 stycznia :P

   Nie jestem jeszcze na tyle wprawioną "blogerką", żeby brać udział w wyzwaniu "Blogmas 2019" a dodatkowo od dłuższego czasu cierpię na permanentny deficyt czasu więc zdecydowałam, że odpowiem na Świąteczne Q&A. Uznałam, że będzie to miłą odmianą i ciekawostką :)

No to zaczynamy!

CZY ODLICZASZ DNI DO ŚWIĄT?
   Zupełnie nie. Jako dziecko co roku miałam czekoladowy kalendarz adwentowy ale już od dawna nie odliczam dni do Świąt. Może gdybym to robiła, nie kupowałabym prezentów na ostatni moment :P

KIEDY ZACZYNASZ PRZYGOTOWANIA DO BOŻEGO NARODZENIA?
   Święta zawsze spędzam u rodziców więc moje przygotowania zaczynają się z chwilą przyjazdu do domu rodzinnego. W tym roku będzie to 23 grudnia.

CO LUBISZ ROBIĆ PODCZAS PRZERWY ŚWIĄTECZNEJ?
   Od kiedy pracuję na pełen etat (czyli praktycznie od kiedy skończyłam szkołę średnią) przerwa świąteczna mnie nie dotyczy i w drugi dzień świąt muszę wrócić do Gdyni. Między świętami a sylwestrem zazwyczaj pracowałam. W tym roku mam wolne aż do nowego roku i zamierzam spotkać się ze wszystkimi znajomymi, z którymi dam radę się spotkać :)

WOLISZ WIGILIĘ CZY PIERWSZY DZIEŃ ŚWIĄT?
   Nie umiem wybrać. Wigilia jest wyjątkowa. Przepełnia mnie takie uczucie, którego nie umiem opisać. Spokój, szczęście, miłość, ekscytacja i takie jakby przejęcie. Uwielbiam to, jak wszyscy się krzątają. Każdy wie, co ma do zrobienia. Samej kolacji wigilijnej zawsze towarzyszą łzy wzruszenia, i miłość. Uwielbiam ten wieczór.
Z kolei pierwszy dzień świąt to istne wariactwo. Do naszego domu zjeżdża się cała najbliższa rodzina. Dziadkowie, wujostwo, kuzynostwo z dziećmi. Ponad 20 osób przy jednym stole. Jesteśmy ze sobą bardzo zżyci i wykorzystujemy każdą możliwą okazję do tego, by się spotkać, porozmawiać, śmiać się razem. W domu jest gwarno i wszędzie biegają dzieci. Zawsze po tym dniu jestem na maksa zmęczona ale jednocześnie bardzo szczęśliwa :) (Ps. drugi dzień świąt różni się od pierwszego tylko tym, że zmieniamy domostwo :P )

WYPATRUJESZ PIERWSZEJ GWIAZDKI?
   Nie. Bardziej wypatruję pierwszych płatków śniegu ;)

CHODZISZ CO ROKU NA PASTERKĘ?
   Jestem bardzo sceptycznie nastawiona do instytucji kościoła więc raczej stronię od uczestnictwa w takich uroczystościach. Ale oczywiście, jak pewnie wiele młodych ludzi, chodzę na "pasterkę" do knajpki żeby spotkać się ze znajomymi :)

JAKIE PREZENTY LUBISZ DOSTAWAĆ?
   Najbardziej lubię te przemyślane i takie, które ktoś wybrał specjalnie dla mnie. Lubię prezenty praktyczne i nie obrażam się, jeśli dostanę np nowy blender czy coś, co przyda mi się w domu. Ale chyba najbardziej lubię prezenty kosmetyczne.

UBIERASZ SIĘ ODŚWIĘTNIE CZY SPĘDZASZ ŚWIĘTA W PIŻAMIE?
   No pewnie, że się stroję :D Full makeup, sukienka i... ciepłe bambosze :D

JAK WYGLĄDA TWÓJ POKÓJ PODCZAS OKRESU ŚWIĄTECZNEGO?
   Odkąd wyprowadziłam się z domu nie miałam w zwyczaju stroić swojego pokoju czy wynajmowanego mieszkania. Nie wprowadzam klimatu świąt bo i tak wyjeżdżam do rodziców ;)

JAK WYGLĄDAJĄ ŚWIĘTA BOŻEGO NARODZENIA W TWOIM DOMU?
   Można by było napisać o tym książkę :P  Moje święta upływają w towarzystwie rodziny, wśród rozmów, śmiechu i masy jedzenia. Każde są inne i każde wyjątkowe.

CZY MASZ JAKIEŚ WESOŁE WSPOMNIENIA ŚWIĄTECZNE?
   Mnóstwo. Przy takiej ilości ludzi w koło ciężko nie mieć wesołych wspomnień. Od przewracających się choinek, wojen na śnieżki przez nocne spacery w śniegu do genialnych pomysłów mojej siostry, a ma do tego talent. Pewnego roku powiedziała coś w stylu: "jest Wigilia, mamy jeszcze trochę czasu do kolacji, bierz farbę i maluj mi włosy na jasny blond!" To nic, że pierwszy raz malowałam komukolwiek włosy i to nic, że moja siostra miała długie, gęste włosy w kolorze ciemnego blondu... to nie mogło się udać, i się nie udało :P autentyk, z którego śmiejemy się do dziś.

CO NAJBARDZIEJ LUBISZ W ŚWIĘTACH?
   Chyba ten czas spędzony z rodziną, te wzruszenia podczas łamania się opłatkiem i składania życzeń. Tą radość z prezentów a przede wszystkim to, że jesteśmy razem i dom jest przepełniony miłością :)

CZEGO NIE LUBISZ W ŚWIĘTACH?
   Nie będę oryginalna i napiszę, że komercji i obłudy w socjal mediach. A przecież nie o to w tym wszystkim chodzi.

MASZ JAKIEŚ ŚWIĄTECZNE TRADYCJE?
   Owszem, mam. Pierwszą jest to, że choinkę ubiera tata :) Druga tradycja w sumie nie jest tak długa ale narodziła się jakoś tak naturalnie i wszyscy ją naturalnie przyjęli :) Po skończonej kolacji, jako najmłodsza z rodziny sięgam pod choinkę i radośnie rozdaję prezenty wszystkim w koło. Zawsze na tą okazję mam przygotowaną jakąś ozdobę. Rogi renifera (jak na zdjęciu na górze), śnieżynkę z krepy czy czapkę mikołaja. W tym roku będę miała małego pomocnika i już nie mogę się doczekać :)

JAKĄ BĘDZIESZ MIEĆ W TYM ROKU CHOINKĘ?
   Jak zawsze żywą :)

JAKI KOLOR LAMPEK CHOINKOWYCH LUBISZ?
   Jest to dla mnie bez znaczenia o ile wszystkie ozdoby do siebie pasują. Jestem estetką i lubię, gdy wszystko ze sobą ładnie wygląda.

WOLISZ DAWAĆ CZY DOSTAWAĆ PREZENTY?
   Trudne pytanie. Wiadomo, że lubię dostawać prezenty, ale chyba jednak bardziej lubię je dawać. Uwielbiam patrzeć na tą ciekawość i radość z otwieranego prezentu. Zdecydowanie sprawia mi to wiele więcej radości :)

JEŚLI W TYM ROKU MOGŁABYŚ DAĆ PREZENT TYLKO JEDNEJ OSOBIE, KTO BY TO BYŁ?
   Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. W takim przypadku dałabym prezent Jaśkowi. Kocham tego małego łobuza i wszystko bym dała za jego uśmiech <3

JAKI JEST NAJFAJNIEJSZY PREZENT, JAKI KIEDYKOLWIEK DOSTAŁAŚ?
   Oh! Moje pierwsze pędzle z Real Techniques! Sama je sobie wybrałam i tak bardzo nie mogłam się doczekać kiedy pierwszy raz zrobię sobie nimi makijaż. Przebierałam nóżkami i cieszyłam się jak dziecko :D Swoją drogą, służą mi do dziś ;)

POSIADASZ KALENDARZ ADWENTOWY?
   Nie mam. Nie czuję potrzeby liczenia dni.

CO BYŚ CHCIAŁA DOSTAĆ W TYM ROKU?
   Szczotkę z Nested Brushes, Paletę Huda Beauty The New Nude albo... nie wiem :P Prawdę mówiąc ucieszyłabym się z bonu upominkowego do jakiegoś sklepu z kosmetykami <3

CZY KIEDYKOLWIEK ZBUDOWAŁAŚ DOMEK Z PIERNIKA?
   Nigdy nie piekliśmy pierników więc nie.

GDYBYŚ MOGŁA WYBRAĆ, GDZIE SPĘDZIŁABYŚ ŚWIĘTA?
   Nie ważne gdzie. Ważne z kim <3 Gdziekolwiek by to nie było, zabrałabym moją rodzinę.




Jestem bardzo ciekawa, jak to wygląda u Was ;)



Moi drodzy,

Nie wiem, czy przed Świętami Bożego Narodzenia napiszę jeszcze jakiś post dlatego chciałabym złożyć Wam z tej okazji najlepsze życzenia. Przede wszystkim zdrowia i szczęścia. Żebyście spędzili ten czas tak, jak chcecie i z kim chcecie. Żebyście znaleźli spokój w sercu i żyli w zgodzie ze sobą.


<3

sobota, 30 listopada 2019

FOTOMODELING PART 4 - DK FACTORY

FOTOMODELING PART 4 - DK FACTORY
Czołem kochani! Cyklicznie przeszukuję moje zdjęciowe archiwum, żeby przygotować wam kolejny "fotomodelkowy" post. Mimo, że mam na dysku foty, które chciałabym wam pokazać "teraz zaraz już" to opieram się pokusie i posty pojawiają się w kolejności chronologicznej ;) W dzisiejszym poście pokażę wam zdjęcia, które powstały w 2013 roku w Bydgoszczy. Jest ich niewiele bo więcej było śmiechów, rozmów i picia wina niż samego robienia zdjęć ale wśród tych niewielu zdjęć jest jeden portret, który uwielbiam po stokroć! Zapraszam :) 

Studiując zaocznie często nocowałam u moich znajomych z liceum, którzy studiowali w Bydgoszczy dziennie. Zawsze wieczorami mieliśmy okazję, żeby spędzić ze sobą trochę czasu, pośmiać się i czasem czegoś się napić. Takie były uroki pierwszych lat studiów ale świetnie to wspominam. Dzięki Wojtkowi (jednemu z moich licealnych przyjaciół) poznałam jego chłopaka, Daniela, autora dzisiejszych zdjęć. Daniel studiował wtedy na Wydziale Sztuk Pięknych w Toruniu a fotografia oraz retusz były w kręgu jego zainteresowań. Po kilku spotkaniach ustaliliśmy, że musimy zrobić razem coś fotograficznego a pomysłów miał mnóstwo. Zgodnie z tym któregoś wieczoru po zajęciach stanęłam w progu jego mieszkania z dużą butelką wina i dwiema torbami ciuchów, dodatków i akcesoriów do makijażu... było tego zdecydowanie więcej, niż potrzebowaliśmy :P

Nie myślcie proszę, że alkohol podczas sesji lał się strumieniami :P pierwsza lampka została zapełniona tylko po to, żeby zrobić z nią zdjęcia. Ogólnie rzecz biorąc picie alkoholu podczas sesji zdjęciowej może się okazać nie tak dobrym pomysłem. Oczywiście, wypicie jednej lampki nie wpłynie negatywnie na sesję ale większe ilości mogą być zgubne. Wydawać by się mogło że po alkoholu modelka się wyluzuje i będzie lepiej pozować bo nie będzie się stresować i spinać. Otóż niekoniecznie. Rozluźnienie jest pewne ale może się zdarzyć, że taka modelka rozluźni się za bardzo lub np wzrok będzie jej uciekał na boki albo nie będzie do końca kontrolować mimiki czy ciała. Fotograf w takich sytuacjach także nie pozostaje wolny od skutków picia alkoholu. Widziałam takie sesje na własne oczy i o ile nie było to planowane i "pożądane" to efekty takiej współpracy najczęściej nie zachwycały. Choć oczywiście... co kto lubi ;)

Wracając do sesji... uważam, że była wyjątkowa. Czemu? Sama nie wiem. To pierwsza moja współpraca z Danielem ale atmosfera była bardzo luźna. Tak jakbyśmy się znali od zawsze :) Wojtek i Daniel do dziś są razem i uważam, że stanowią świetną parę. Uwielbiam ich za to, jacy są <3

Zrobiłam pierwszy makijaż w kolorach czerwieni i złota, Daniel z Wojtkiem przygotowali lampy, blendy i aparat i mogliśmy przystąpić do pracy :) z ciekawostek powiem Wam, że koszulka była w rozmiarze L i na plecach była spięta spinaczami do papieru :P jak to mówią... potrzeba matką wynalazku.




No i wspomniane zdjęcie  lampką wina :)



Co chciałabym doradzić początkującym modelkom to to, żeby zawsze, ale to ZAWSZE na sesje ubierały cielistą bieliznę! Jak widać mam ubrany czarny biustonosz i równie ciemne majtki, co pod białą koszulką bardzo się odznacza. Oczywiście, nie jest to coś, z czym wprawiony retuszer przy małej pomocy Photoshopa sobie nie poradzi ale po co? Im mniej pracy przy obróbce, tym szybciej zobaczycie gotowe zdjęcia. A dodatkowo bedziecie odbierane bardziej profesjonalnie ;)


Ok, wracamy do zdjęć. Szybka zmiana stylizacji i delikatna zmiana fryzury i mamy pierwszy portrecik



Kiedy umawialiśmy się na tą sesję i omawialiśmy pomysły Daniel od początku mówił, że chce zrobić mi zdjęcie w prostych włosach. Przez to, że moje włosy są z natury kręcone i nigdy ich sama nie prostowałam to raczej bardzo niezdarnie posługiwałam się tego typu urządzeniami. O ile dobrze pamiętam, włosy prostował mi Wojtek i jak zobaczycie, zrobił to całkiem nieźle :D 
Ja w tym czasie zajęłam się zmianą makijażu. Tym razem mocne ciemne oko i sztuczne rzęsy, które przyklejał mi Daniel :D (do dziś nie potrafię sama sobie przykleić rzęs. co innego komuś ;) ) wybrałam do tego moje ulubione wtedy kolczyki z piór. Bardzo lubię to zdjęcie, ponieważ przez te opadające ramiączka i roztrzepane włosy wydaje się takie nieidealne a jednak wyszło genialnie.


Do kolejnych zdjęć podkręciłam trochę  makijaż wyprowadzając go nieco w górę plus matowe, różowe usta. Do tego kołnierzyk "handmade" by babcia i mamy kolejny portret.



I czas na ostatnie, ale za to moje ulubione zdjęcie z tej sesji. Wiele osób (nawet z mojej najbliższej rodziny) mnie nie rozpoznało. Moim zdaniem w przypadku tego zdjęcia wszystko (no wszystko poza moimi brwiami :P) świetnie ze sobą zagrało. Dzięki temu zdjęciu pokochałam moją linię żuchwy, na której punkcie miałam ogromne kompleksy.



I to jest to, co lubię w modelingu. Mogę wcielić się w dowolną rolę, przybrać dowolną twarz i bawić się tym. Ktoś z was w komentarzu pod jednym z modelingowych postów stwierdził, że podczas sesji jest się w pewien sposób aktorem i ja się z tym w zupełności zgadzam.

Muszę się przyznać, że jestem sentymentalna i taka podróż do tych momentów jest dla mnie bardzo przyjemnym doświadczeniem.

Na dziś to tyle :) Na szczęście to nie jedyna sesja z Danielem ale oczywiście wszystko po kolei ;) Mam nadzieję, że podobają wam się zdjęcia i moja mała retrospekcja. 

poniedziałek, 18 listopada 2019

Nowości kosmetyczne (i nie tylko) - jesień

Nowości kosmetyczne (i nie tylko) - jesień
   Minął październik i już mamy połowę listopada. Zupełnie nie wiem kiedy to się stało. Jesień nie odpuszcza mi w swojej intensywności. Przeprowadzaliśmy się do nowego mieszkania i było z tym dużo roboty. Pakowanie, przenoszenie, malowanie, urządzanie, sprzątanie, układanie. Ale to wszystko jest warte tej radości i satysfakcji z własnego gniazdka :) dawno nie byłam tak szczęśliwa. Oczywiście to nie jedyna nowość tej jesieni ale tym podzielę się za jakiś czas ;)

   Dziś przychodzę do was z postem kosmetycznym a dokładniej z przeglądem kosmetyków (i nie tylko), które kupiłam w ostatnim czasie :)


   Ostatnio wróciłam do mojego nawyku picia soku z aloesu. Niestety nie zawsze mam czas (i nie umiem się zmobilizować do wcześniejszego wstawania) żeby zjeść śniadanie ale codziennie rano piję szklankę wody z cytryną i sokiem z aloesu. Cytrynę wykorzystałam do wczorajszej kolacji więc dziś była pomarańcza ;)
   Aloes ma bardzo szerokie spektrum działania a pozyskiwany z jego liści sok zawiera dużo witamin (A, C, E, Wit. z grupy B oraz kwas foliowy), mikroelementów (np. wapń, magnez, selen, cynk i chrom), enzymy, aminokwasy a także błonnik i przeciwutleniacze. Warto wprowadzić sok z aloesu do swojej diety ponieważ silnie stymuluje układ immunologiczny a to bardzo ważne zwłaszcza jesienią. Aloes wpływa na poprawę perystaltyki jelit, pomaga oczyścić i nawodnić organizm a także wpływa na namnażanie dobrych bakterii w naszym układzie pokarmowym. A wiadomo, że to co spożywamy ma wpływ nie tylko na nasz układ trawienny a także na skórę, włosy i paznokcie. Sok z aloesu bardzo mi pomagał podczas terapii izotretynoiną i bardzo odczułam jego działanie właśnie na włosy i skórę. Zdrowy nawyk, który nie zajmuje wiele czasu a może dużo zmienić :)

YANKEE CANDLE
 Jak wspomniałam wcześniej, około miesiąc temu przeprowadziliśmy się z P do własnego mieszkania. Sypialnia wymagała lekkiego odświeżenia ale na szczęście mamy przyjaciela, który jest specjalistą od remontów więc malowanie i składanie mebli poszło gładko :)
Planujemy jeszcze remont salonu ale nie spieszy nam się więc przełożyliśmy to na początek nowego roku :)
   Oczywiście musiałam kupić świecę, by nadać temu wnętrzu jakiejś duszy. Zdecydowałam się na zapach Berry Triffle w średnim słoiku. W pierwszym momencie pachnie intensywnie malinowo z nutą hmm... śmietanki. Oboje z P lubimy maliny i owoce sezonowe więc wybrałam coś "dla Nas". Świeca po zapaleniu otula mieszkanie ciepłym, słodkim i jednoczesnie owocowym aromatem. Bardzo mi się podoba bo nie jest przytłaczający. Znacie ten zapach? :)


nuty głowy: malina, cytryna
nuty serca: truskawka, jagoda
nuty bazy: wanilia, śmietana, cukier


YOPE
   Dużo słyszałam o kosmetykach tej firmy zanim zdecydowałam się kupić pierwszy egzemplarz. Zachęciła mnie do tego promocja w Lidlu :P Muszę wam powiedzieć, że jestem bardzo zadowolona. Kosmetyki Yope zawierają ponad 90% składników pochodzenia naturalnego i nie mają w składzie SLS, SLES, silikonów i parabenów ani żadnych barwników. Żel pod prysznic ma intensywnie różany zapach dzięki ekstraktom z róży francuskiej. Trochę kojarzy mi się z moją babcią. Jest delikatny i nie podrażnia choć zapachem może odrobinę przytłaczać. Ekstrakt z kadzidłowca łagodzi stany zapalne i ujędrnia skórę :) Mydło w płynie uwiodło mnie zapachem wanilii. Ekstrakt z cynamonu i wanilii działają przeciwzapalnie i odmładzająco. Gliceryna roślinna zawarta w mydle wygładza i uelastycznia skórę. Witamina B5 i alantoina łagodzą podrażnienia i regenerują naskórek. Stosuję je od niedawna więc narazie wiem, że te produkty nie wysuszają mi skóry co jest dużym plusem.


BODY BOOM
Kultowy polski kosmetyk, który powinna znać każda kobieta! Podczas ostatniej promocji kupiłam Uwodzicielski Oryginał a w listopadowym FUNFAY BOXie dostałam Truskawkowego Kusiciela. Głównym składnikiem tych peelingów jest oczywiście kawa robusta, która zawiera więcej kofeiny niż arabica. Zmielone ziarenka kawy są idealne do złuszczania martwego naskórka. Kofeina zawarta w kawie pomaga zapobiegać odkładaniu się tłuszczu w tkance podskórnej a oprócz tego również stymuluje mikrokrążenie. Dzięki pobudzającym właściwościom wpływa na metabolizm i pomaga oczyścić organizm z toksyn. Oprócz kofeiny kawa zawiera również naturalne antyoksydanty, witaminy z grupy B a także inne pierwiastki takie jak magnez, wapń czy potas. Peelingi mają w składzie także cukier brązowy, który również ma za zadanie złuszczać naskórek. Kolejnym składnikiem tego produktu jest różowa sól himalajska, którą poleca się stosować zarówno w diecie jak i w pielęgnacji. Sól himalajska zawiera aż 84 różne minerały, które bardzo pozytywnie wpływają na cały nasz organizm. Po złuszczeniu naskórka niezbędne jest jego nawilżenie i ten peeling zawiera składniki, które idealnie spełniają swoją rolę. Są to oleje: arganowy, makadamia a także olejek z migdałów. Po użyciu skóra jest wygładzona i nawilżona no i pachnie kawą.
Dałyście się już skusić tym produktom? 





SKIN 79
To marka koreańskich kosmetyków, która szturmem zdobywa serca coraz większej liczby kobiet. 
Bąbelkująca maska w płachcie- ma za zadanie głęboko oczyścić skórę i przez efekt masażu wywołany wytworzoną pianą wspomagać wchłanianie aktywnych składników. Seoul Beauty Mask Moisturizing Care to również maska w płachcie z wyciągiem z kwiatów lotosu oraz róży damasceńskiej. Ma nawilżyć skórę, wyrównać jej koloryt a także zapobiegać powstawaniu wyprysków i trądziku. Różana maseczka rozjaśniająco- złuszczająca na noc to moja pierwsza całonocna maska i jeszcze nie umiem się do niej przekonać na 100%. Efekty są widoczne już po pierwszym użyciu więc to maska zdecydowanie dla tych, co chcą widzieć działanie "teraz już". Maska zawiera wodę z róży damasceńskiej oraz ekstrakty z owoców orientalnych ( i pachnie prawie jak opisany wyżej żel pod prysznic z YOPE :P). Masja ma lekką żelową konsystencję. Bardzo łatwo się ją nakłada i zmywa. Pozostawia skórę gładką i rozjaśnioną ale nie wysuszoną co jest dla mnie dużym plusem. Zawiera kwasy AHA które głęboko oczyszczają skórę i usuwają resztki martwego naskórka. Ostatni kosmetyk tej matki to Jeju Aloe Aqua shooting gel. Tak wielofunkcyjnego kosmetyku jeszcze nie miałam (mam tu oczywiście na myśli wszystkie żele tego typu jak np. Holika holika itp.) O właściwościach aloesu rozpisywałam się na samej górze więc nie będę się powtarzać ale powiem tylko, że ten żel zawiera aż 99% czystego aloesu i jest CUDOWNY! Jest ukojeniem dla skóry opalonej słońcem lub podrażnionej po goleniu. Może być stosowany jako tonik, podkład pod krem czy maseczkę a także pod maskę do włosów. Żel można stosować na całe ciało i nadaje się do każdego typu skóry. Kosmetyk idealny :) 


KALLOS BANANA
To moja druga maska z Kallosa. Stosuję ją do mycia włosów metodą OMO. Zawiera emolienty i antyseptyki (czyli przeciwdziała elektryzowaniu się włosów) A także szereg witamin z grupy B, witaminę C i E oraz antyoksydanty. Maski Kallos (w większości) nie zawierają SLS, SLES i tym podobnych no i są w przystępnej cenie. Za litrowe opakowanie zapłacimy około 12 zł. Na ten moment nie wypowiem się na temat wpływu tej maski na moje włosy, bo użyłam jej dopiero raz ale nie podrażnił mi skóry głowy więc dobrze rokuje.

TOŁPA
Maska czarny detoks zawiera borowinę, węgiel i białą glinkę. Maska ma oczyścić skórę z nadmiaru sebum, normalizować pracę gruczołów łojowych i zwężać pory bez uczucia ściągnięcia. enzymatyczna maska z glinkami zawiera błękitną i białą linkę, papainę oraz różowe pomelo. Łączy w sobie peeling enzymatyczny, maskę glinkową oraz oczyszczającą pianę. Maska ma złuszczać martwy naskórek, usuwać zanieczyszczenia i nadmiar sebum, zniwelować błyszczenie i szary odcień skóry. Nocna maska nadmiar sebum. Maska ma silnie nawilżać i jednocześnie regulować pracę gruczołów łojowych. Ma za zadanie przeciwdziałać niedoskonałościom i blokować wydzielanie sebum, niwelować błyszczenie oraz zapewnić efekt matowej skóry zaraz po przebudzeniu. Peeling 3 enzymy to peeling bez drobinek, który ma usuwać zrogowaciały naskórek, głęboko oczyszczać pory i zapobiegać ich blokowaniu. Ponadto ma eliminować nawracające niedoskonałości i pozostawiać skórę gładką i odżywioną bez zaskórników.


Te maseczki znalazłam w listopadowym FUNDAY BOXie i jeszcze ich nie stosowałam. Na pewno wrócę do was z recenzją po ich użyciu :)


Znacie lub stosowaliście któryś z tych kosmetyków? Albo macie jakieś inne godne polecenia produkty, których powinnam spróbować. Ja osobiście jestem ciekawa bąbelkującej maseczki skin79 i w wolnej chwili na pewno ją wypróbuję :)

Jak wasza jesień? Macie jakieś jesienne ulubione kosmetyki?

sobota, 12 października 2019

FOTOMODELING PART 3 - Tancerka

FOTOMODELING PART 3 - Tancerka
fot. Marcin Mielnik
    Cześć! Na wstępie jestem wam wszystkim winna przeprosiny, ponieważ ostatnio strasznie zaniedbałam całą blogosferę. Niby w poprzednim poście pisałam, że jesień to długie wieczory pod kocem i mnóstwo czasu. Guzik prawda. W tym roku jesień nie daje mi odpocząć. Moja koleżanka z pracy Jola tłumaczy to numerologią i astrologią i tym, że we wrześniu zaczął się nowy rok astrologiczny (mam nadzieję, że nic nie pokręciłam :P ), który nie jest równoznaczny z tym kalendarzowym. I jak mam być z Wami szczera to mam wrażenie, że to prawda i we wrześniu zaczęła się u mnie jakaś rewolucja. Ale o moich życiowych zmianach opowiem Wam jak już się dokonają, bo nie chcę cieszyć się na zapas ;)

    W związku z tym, że mam deficyt czasu znowu podeprę się moim zdjęciowym archiwum i wrócę do tematu fotomodelingu :) Ale obiecuję, że już niedługo pojawią się tu także posty kosmetyczne!


    Sesja, którą Wam dziś pokaże powstała w styczniu 2013 roku czyli nadal jesteśmy na etapie pierwszych kroków. W związku z tym, że od dziecka tańczyłam, postanowiliśmy wykorzystać to podczas zdjęć. Do zdjęć wybrałam kobaltową sukienkę, którą uszyła moja babcia a czerwień wstążek stanowiła piękny kontrast. Makijaż wykonałam sama... dziś uważam, że sam pomysł na makijaż oraz jego wykonanie pozostawiają wiele do życzenia. Ot, błędy początkującej modelki.



    Sesja była o tyle nietypowa, że uczestniczył w niej nie jeden fotograf a aż trzech. Oprócz Marcina zdjęcia robili również Grzesiek i Andrzej (dziś niestety trudno mi zidentyfikować, kto jest autorem poszczególnych zdjęć)


   Możecie mi wierzyć lub nie, ale pozowanie wcale nie jest takie łatwe. Trzeba kontrolować wiele rzeczy jednocześnie: mimikę, ułożenie ciała (całego!), emocje (np. żeby się nie roześmiać kiedy fotograf gada głupoty :P) a podczas zdjęć przy niższej temperaturze trzeba też opanować drżenie ciała. A jeśli zmiksujemy to wszystko z tańcem to dla modelki jest to spore wyzwanie ;) Ale myślę, że jak na początkującą modelkę nie wypadłam aż tak źle :P



   Mimo, że mam kilka zastrzeżeń do tej sesji i mojego do niej przygotowania to jestem dziś na tyle świadoma siebie, że nie boję się pokazać wam tych zdjęć. Osobiście uważam, że makijaż był przekombinowany i zupełnie nie pasował do niczego (o tym, że widać w nim mój ówczesny brak makijażowych umiejętności nawet nie wspomnę :P )
fot. Andrzej Zalewski







 No a jeśli chodzi o wspomnianą kontrolę mimiki to przedstawia się to tak... xD






 Ciekawa jestem waszego zdania na temat tej sesji ;) Dajcie znać w komentarzu.

poniedziałek, 23 września 2019

JESIEŃ moim okiem

JESIEŃ moim okiem

   Hej wszystkim, trochę mnie nie było ale to dlatego, że wrzesień od samego początku był bardzo intensywny i zapowiada się, że do końca taki będzie. Najpierw rocznica ślubu cioci, potem ślub kuzyna i mini urlop w Zakopanem (z którego podrzucam Wam zdjęcie poniżej), wizyta w Toruniu na zakończeniu sezonu wyścigowego z Północnym Klubem Motocyklowym a najbliższy weekend upłynie pod znakiem wieczoru panieńskiego mojej przyjaciółki. Już nie mogę się doczekać! Do tego wszystkiego czeka nas jeszcze przeprowadzka więc będzie co robić ;)

   Kochani teraz zapraszam was na jesienny post a ja tymczasem robię herbatę, włączam spotify i lecę nadrabiać zaległości czytelnicze na waszych blogach :)

Jesienne widoki prosto z Zakopanego 


   Jako że wraz z wrześniem nawiedziła nas iście jesienna pogoda postanowiłam podzielić się z wami moimi wrażeniami na temat tej pory roku. Astronomiczna jesień dopiero się zaczyna ale ja niestety od początku miesiąca odczuwałam jej nadejście w negatywnym sensie.

  1. APSIK
Mogę cały rok cieszyć się dobrym zdrowiem ale kiedy pogoda zmienia się tak drastycznie i nadchodzi jesień bardzo łatwo łapie infekcje. Już na początku września dopadł mnie stan podgorączkowy i ból gardła. Obecnie został mi tylko kaszel i jak to mówią "seksowna chrypka" ;) Na szczęście w większości przypadków jest to moja jedyna infekcja w roku więc da się żyć.

  2. GORSZE SAMOPOCZUCIE I OGÓLNY "NIECHCEMIŚ"
Poranki i wieczory są dużo chłodniejsze i bardziej szare niż jeszcze miesiąc temu dlatego rano bardzo ciężko jest mi wstać z łóżka. Odwlekam jak długo mogę moment opuszczenia ciepłego łóżka (tym bardziej że jest się do kogo przytulać ;) ) Po powrocie z pracy duzo trudniej jest mi się zmobilizować do czegokolwiek a perspektywa zawinięcia się w koc na kanapie jest bardzo kusząca. Też tak macie? :P

  3. BLADOŚĆ
Latem moja skóra bardzo szybko łapie słońce. Bardzo to lubię bo odbywa się to u mnie z pominięciem "fazy raka" i mogę się cieszyć natychmiastową opalenizną. Jednak wystarczy że przyjdzie październik i listopad i moja twarz robi się blada przez co moje cienie wokół oczu mocno się uwydatniają. Każdorazowo podczas wizyty lekarze na wygląd diagnozują u mnie anemię. Niektórym wystarcza moje wyjaśnienie, że "taka moja uroda" ale część pozostaje nieugięta. Musielibyście widzieć ich miny kiedy wracam z wynikami i mówię "A nie mówiłam?". W pewnym sensie jest to męczące bo przecież kto lubi się kłuć? Ale z drugiej strony lepiej zrobić dwa badania za dużo niż jedno za mało. Profilaktyka jest bardzo ważna. Pamiętajcie o tym ;)


Okej okej! Pomarudziłam sobie to teraz przejdźmy do tych przyjemniejszych aspektów jesieni :)


  1. JESIENNE WIDOKI
Uwielbiam gdy liście na drzewach zaczynają się złocić i czerwienić. To chyba jeden z moich ulubionych krajobrazów. Gdyby nie temperatura to jesienne spacery byłyby moimi ulubionymi. Uwielbiam podziwiać widoki jadąc serpentynami kaszubskich dróg. Do tego promienie zachodzącego słońca i jestem zachwycona!

 2. HERBATA+ KOC+ P<3
Nie ma dla mnie jesiennego wieczoru bez herbaty. uwielbiam, a w zasadzie uwielbiamy z P zawinąć się w koc na kanapie z kubkiem herbaty i czytać książki lub zwyczajnie porozmawiać. Mój ulubiony wariant to czarna herbata (koniecznie w wielkim kubku) z goździkami, plastrem cytryny, limonki, pomarańczy, świeżymi lub mrożonymi malinami i łyżką miodu. Wiem, dużo składników ale taka herbata smakuje mi najbardziej. Generalnie jestem typem "bezcukrowym" ale jesienna herbata musi być z miodem :)

   3. GRZANIEC
Wracasz do domu, za oknem wieje, pada i panuje półmrok. Generalnie depresja a do tego spółdzielnia jeszcze nie odpaliła ogrzewania. Jak sobie radzimy z takimi sytuacjami? Prosta sprawa. Do garnka wlewasz wino, koniecznie czerwone. Może być to półsłodkie/półwytrawne wino lub gotowy grzaniec. Rozgniatasz kilka goździków i wrzucasz ulubione owoce. U nas zawsze pomarańcze i jeśli mamy to maliny lub inne "owoce lasu". Podgrzewasz uważając żeby wino się nie zagotowało, nalewasz do kubka i oto on. Najlepszy (zaraz po herbatce) rozgrzewający i rozluźniający napój na jesienne wieczory. Oczywiście nie chciałabym, żebyście pomyśleli o nas jak o parze nadużywającej alkoholu ;) Nie jest to codzienny proceder ale z tym właśnie kojarzy mi się jesień.

   4. "NETFLIX AND CHILL"
Jesień jest u nas porą roku, gdzie szukamy rozrywki na długie wieczory. W pierwszej kolejności uaktywniamy się sportowo na siłowni, bo latem wolimy spacery, rowery, deski, rolki itp. Ale wiadomo, nie jesteśmy zawodowymi sportowcami więc nie ćwiczymy codziennie. I wtedy wpada Netflix/HBO/Play Station. Jeśli macie jakieś ciekawe seriale na Netflixie czy HBO do polecenia do dajcie koniecznie znać.

   5. SWETRY
Szczególnie te za duże i zbyt puchate. Uwielbiam swetry "oversize", którymi mogę się opatulić. Idealnie, jeśli mają za długie rękawy, w które mogę schować dłonie. To zdecydowanie mój ulubiony strój w taką pogodę. Jedynym minusem jest to, że zazwyczaj te swetry nie mieszczą się w rękawy żadnej kurtki i bywa dość ciasno. Właśnie siedzę ubrana w za duży o kilka rozmiarów sweter, który kupiłam oczywiście w lumpeksie :P


   To chyba wszystko jeśli chodzi o moje za i przeciw ;) Jestem ciekawa, czy podzielacie moje zdanie na temat jesieni. Napiszcie w komentarzu jakie macie sposoby na jesienną chandrę :)

Pozdrawiam
SYS

środa, 4 września 2019

FOTOMODELING PART. 2 - PIÓRA

FOTOMODELING PART. 2 - PIÓRA
   W dzisiejszym poście chciałabym pokazać wam efekty kolejnej sesji, która również była realizowana ze wspomnianym w pierwszym poście Marcinem.

   Na początku mojej fotomodelkowej przygody nie miałam w sobie jeszcze na tyle dużo odwagi żeby odezwać się do kogoś obcego i umówić się na zdjęcia. Co za tym idzie Marcin był w tym czasie osobą z którą najczęściej współpracowałam. Potem poznałam też Andrzeja i Grześka, ale o tym w kolejnych postach, bo mamy kilka ciekawych sesji za sobą.

   Sesja odbyła się o bandyckiej porze bo pamiętam, że zaczynaliśmy około 4.30 rano! Ale byłam tak podekscytowana, że to nie był problem. Na szczęście był sierpień i było ciepło. Do tej sesji przygotowaliśmy się znacznie lepiej i nie była tak spontaniczna jak ta pierwsza. Koncepcją były zdjęcia nad wodą i we mgle. Niestety mgła się nie pokazała ale znaleźliśmy mały staw w lesie. Marcin specjalnie przygotował naszyjnik z piór, na miejscu wymalował mnie białą farbą a ja ogarnęłam makijaż i resztę stylizacji.


   Wbrew pozorom to ważne, żeby przed sesją dokładnie omówić cały pomysł żeby uniknąć nieporozumień. Czasem oczekiwania fotografa mogą się bardzo różnić od wyobrażeń modelki. A uwierzcie mi, aparat wyłapie wszystko. Jeśli modelka nie czuje tematu lub krępuje się przed aparatem to wszystko będzie widać. Przynajmniej na początku, kiedy jeszcze nie do końca panuje nad mimiką i ułożeniem ciała. Jeśli pomysł, który przedstawia fotograf zupełnie Ci się nie podoba, powiedz mu o tym. Być może wspólnie wymyślicie coś lepszego.


   W moim przypadku większość sesji odbywała się w formie tzw TFP. Oznacza to, że obie strony poświęcają swój czas na realizację sesji zdjęciowej. To prawie jak wymiana barterowa. Fotograf ma aparat, lampy, blendy, modelka wizerunek, stylizację czy makijaż. Oboje także mają umiejętności, które wykorzystują wzajemnie. W związku z tym że nikt nikomu za to nie płaci, sesja najczęściej odbywa się bez podpisywania umowy. Oznacza to także, że każda że stron może umieścić te zdjęcia w swoim portfolio ale żadna że stron nie może (lub nie powinna) wykorzystywać zdjęć do celów komercyjnych. 








A na koniec dwa zdjęcia z tzw "backstage" w trakcie przygotowań do sesji już na miejscu :)

o takiej godzinie obowiązkowo kawa

Marcin jest mistrzem w strzelaniu mi kompromitujących zdjęć :P


Może macie jakieś pytania w tym temacie, na które mogłabym Wam odpowiedzieć? Może jesteście czegoś ciekawi i chcielibyście żebym poruszyła tę kwestię? Napiszcie w komentarzu :)

czwartek, 22 sierpnia 2019

50 rzeczy, dzięki którym czuję się szczęśliwa

50 rzeczy, dzięki którym czuję się szczęśliwa

   Ostatnio  wędrując po blogach i przeglądając posty napotkałam na blog  Ann's Space. Znalazłam tam post z TAGiem o 50 rzeczach, które sprawiają że jestem szczęśliwa. Pomyślałam, że to dobry pomysł żebyście mogli mnie trochę lepiej poznać :)
 

Tak więc zapraszam do czytania
50 RZECZY, DZIĘKI KTÓRYM JESTEM SZCZĘŚLIWA
  1. P <3
  2. moja rodzina
  3. dobre jedzenie
  4. głupoty z P
  5. mój siostrzeniec
  6. zakupy w lumpeksie
  7. ładna pogoda
  8. zachód słońca na plaży
  9. Święta Bożego Narodzenia
  10. kwiaty
  11. śnieg
  12. spacer po plaży z P
  13. oglądanie zdjęć z dzieciństwa
  14. dawanie prezentów
  15. kiedy wszystko idzie po mojej myśli
  16. spotkania z przyjaciółmi
  17. jazda samochodem gdy w głośnikach RHCP <3
  18. pakowanie prezentów
  19. jesienny wieczór z P, gdy możemy bezkarnie siedzieć pod kocem i pić grzańca
  20. śpiew ptaków o poranku
  21. taniec i śpiew w samej bieliźnie gdy nikt nie patrzy
  22. gdy moje włosy mają "good hair day"
  23. lody
  24. niespodzianki
  25. spacery po lesie
  26. planszówki z rodziną
  27. oglądanie spadających gwiazd
  28. psy
  29. herbata z miodem, goździkami, cytrusami i malinami
  30. Gdynia
  31. wschód księżyca na bulwarze
  32. owoce prosto z krzaka
  33. przytulanie
  34. całusy w czółko
  35. kiedy dostaję zdjęcia z sesji
  36. spanie do południa
  37. makijaż
  38. jazda rowerem
  39. strojenie choinki z Tatą
  40. gotowanie
  41. kino
  42. pieczenie ciast z mamą
  43. leniuchowanie z P
  44. pomaganie
  45. robienie niespodzianek
  46. nowe kosmetyki
  47. wycieczki
  48. robienie głupich zdjęć
  49. wschód słońca
  50. gdy moi najbliżsi są zdrowi

A to jedna z tych piosenek, które mnie dobrze nastrajają <3

A co Was uszczęśliwia? Jakie małe rzeczy poprawiają Wam nastrój? 
Lubicie TAGi? 


Jeśli macie ochotę zrobić ten TAG, lub jeśli już to zrobiliście dajcie mi znać. Bardzo chętnie poczytam :) 

środa, 14 sierpnia 2019

FOTOMODELING PART.1 - POCZĄTKI

FOTOMODELING PART.1 - POCZĄTKI
   Tak jak pisałam w pierwszym poście zapoznawczym bardzo interesuje mnie fotomodeling. Jak chyba większość z nas, miałam w swoim życiu epizod, w którym urządzałyśmy sobie z przyjaciółkami "sesje zdjęciowe". Przebierałyśmy się, malowałyśmy i robiłyśmy sobie zdjęcia. To była nasza kreatywna forma spędzania wolnego czasu we wszystkie przerwy wakacyjne, ferie itp.
   Kiedy już skończyłam liceum, zaczęłam pracę i studia zaoczne, skończył się czas na takie rozrywki. Zainteresowałam się wtedy nieco bardziej "profesjonalnym" modelingiem. Założyłam konto na maxmodels... Wśród wielu "nieprofesjonalnych" propozycji (a takich jest niestety mnóstwo na tego typu portalach) znalazła się jedna, na którą się skusiłam. Fotograf, który się ze mną skontaktował był z mojej okolicy więc pomyślałam, że zaryzykuję. Do dziś uważam, że to jedna z lepszych decyzji :)

MARCIN MIELNIK vel. MISZCZ
   Idąc na sesję byłam bardzo podekscytowana ale miałam pewne obawy. Pierwsza sesja, nieznajomy typ, itp. Byłam trochę skrępowana ale nie trwało to długo. Marcin okazał się bardzo sympatycznym, zabawnym i wyrozumiałym facetem. Starał się, żebym czuła się jak najbardziej swobodnie i żebym nie była spięta, bo przecież to wszystko widać na zdjęciach. To Marcin dawał mi pierwsze wskazówki na temat pozowania i wprowadził mnie później w towarzystwo fotograficzne. Do dziś utrzymujemy kontakt pomimo tego, że już dawno nie robiliśmy razem zdjęć. Uwielbiam jego prace i jego towarzystwo, bo nie muszę się krępować. Mogę być sobą i do woli się wydurniać a na naszych sesjach było zawsze bardzo dużo śmiechu ;)

Poniżej przedstawiam wam efekty tej pierwszej ale nie jedynej sesji z Marcinem (i mojej pierwszej sesji pro "ever" :P )z 2012 roku. Mam ogromny sentyment do tych zdjęć mimo, że ani trochę nie wyglądam na nich profesjonalnie.

Moje ulubione zdjęcie z tej sesji :) 








   Chcę na stałe wprowadzić cykl o sesjach zdjęciowych na bloga więc dajcie znać, czy taki pomysł wam się podoba :) Przy okazji zapraszam was także na profil Marcina :)

wtorek, 30 lipca 2019

kosmetyczne recenzje part 1 - MINISTERSTWO DOBREGO MYDŁA

kosmetyczne recenzje part 1 - MINISTERSTWO DOBREGO MYDŁA
Dzień dobry wszystkim, nie było mnie chwilę ale wracam z nowym postem. Opiszę Wam moje wrażenia z testowania kosmetyków świetnej marki.

Pierwszy raz z produktami MDM spotkałam się rok temu i to całkiem przypadkiem. Oczywiście sama nazwa obiła mi się o uszy dużo wcześniej, jednak nie zapadła mi w pamięci na tyle żeby zakupić cokolwiek.

Ministerstwo Dobrego Mydła to rodzinna manufaktura, która zaczęła od produkcji naturalnych mydeł. Obecnie oferują także kule kąpielowe, hydrolaty, sera, oleje, peelingi, balsamy ale także surowce, jak na przykład glinka, z której możecie zrobić własną maseczkę. Do produkcji kosmetyków stosują naturalne składniki bardzo wysokiej jakości. Składy są przemyślane i bardzo często opracowywane przez wiele miesięcy zanim trafią do sprzedaży. Nie są to najtańsze kosmetyki, ale jakość mówi sama za siebie.

Pierwszym kosmetykiem, który trafił w moje ręce było serum Róża-Malina. Nie będę ukrywać - wygrałam konkurs na fb ale dzięki temu poczułam absolutną miłość do tych kosmetyków.
 


Serum pachnie obłędnie! I ten zapach utrzymuje się bardzo długo na twarzy. Doskonale nawilża i nie obciąża skóry twarzy, pięknie wygładza i sprawia, że skóra jest promienna. Bardzo mi pomogło podczas kuracji antytrądzikowej. Dzięki niemu przestałam czuć ciągłe ściągnięcie skóry a moja buzia nabrała blasku i została trwale i dogłębnie nawilżona. Pokochałam to serum miłością absolutną. 
W składzie serum znajdują się między innymi olej z dzikiej róży, olej z nasion malin, skwalan z trzciny cukrowej, witaminy E, C, A, koenzym Q10.
Serum należy stosować na oczyszczoną i delikatnie wilgotną, stonizowaną skórę. Do tego doskonale nadają się hydrolaty i właśnie hydrolat (między innymi) zamówiłam zaraz po otrzymaniu paczki konkursowej.


Pierwszy był mocno pachnący łąką (czy jak twierdzi moja siostra śmierdzący chwastem :P) hydrolat z rozmarynu. Wybrałam go ze względu na właściwości przeciwzapalne. Obecnie naprzemiennie stosuję hydrolat lipowy i oczarowy. Wszystkie są ekologiczne, pachną surową łąką i wszystkie pochodzą z destylarni na południu Francji. Doskonale nadają się jako tonik lub podkład pod krem, serum czy maskę.

W związku z wspomnianym już wcześniej trądzikiem, podczas tej walki ucierpiała nie tylko moja skóra ale również włosy. Żeby pomóc im nieco w regeneracji postanowiłam zakupić także olej. Wahałam się między olejem kokosowym a olejem ze słodkich migdałów ale w związku z opiniami na forach kręconowłosych na temat oleju kokosowego wybrałam ten ze słodkich migdałów. Stosuję go do olejowania włosów i skóry głowy. Jest bogaty w witaminy z grupy B a także witaminy A, D, E. Świetnie się też nadaje do masażu ;)



Niekiedy mieszam ten olej z rozpuszczonym nierafinowanym masłem shea, które pachnie... masłem i orzechami. Nieco dziwnie ale nadal przyjemnie. Masełko ma dość ciężka formułę w związku z czym niekoniecznie nadaje się do codziennej pielęgnacji. Świetnie się za to sprawdza jako balsam na spierzchnięte usta, suche dłonie czy krem pod oczy na noc.


Kolejnym nierafinowanym olejem bogatym w witaminę E i antyoksydanty jest olej z pestek śliwki. Idealnie sprawdza się do pielęgnacji skóry twarzy i całego ciała a także włosów i paznokci. Pięknie pachnie marcepanem, szybko się wchłania i łagodzi stany zapalne. Lubię go  stosować na końcówki włosów a także gdy mam bardzo wysuszoną lub podrażnioną skórę.

Zamiennie z wspomnianym na początku serum zdarza mi się stosować skwalan. W moim odczuciu jest bardziej tłusty i gorzej się wchłania i dlatego lubię to stosować na noc. Jest to czysty, bezzapachowy i bezbarwny skwalan pozyskiwany z trzciny cukrowej. Skwalan jest odpowiednikiem występującego w naszej skórze skwalenu, który to jest składnikiem naszego sebum. Skwalan głęboko wnika w skórę i wypełnia drobne zmarszczki. Wygładza skórę i nadaje jej jędrności . Nadaje się do każdego typu skóry i nie tylko do pielęgnacji skóry twarzy ale także skóry głowy jako wcierka czy serum pod oczy.



Planuję już zakup kolejnych kosmetyków z Ministerstwa Dobrego Mydła. Zastanawiam się nad balsamem w sztyfcie i nie mogę się zdecydować. Banan, Śliwka, Baobab czy Czekocynamon? Może miałyście już okazję wypróbować któryś z balsamów i możecie mi doradzić?
Jeśli spotkałyście się z kosmetykami Ministerstwa Dobrego Mydła dajcie znać! Chętnie poznam Wasze opinie. A jeśli jeszcze nie, to zachęcam Was wszystkich do wypróbowania. Warto!
Copyright © in progress , Blogger