sobota, 28 marca 2020

KOSMETYCZNE RECENZJE PART. 7 - D'ALCHEMY OD TOPESTETIC.PL

KOSMETYCZNE RECENZJE PART. 7 - D'ALCHEMY OD TOPESTETIC.PL
Cześć! 
    Mam nadzieję, że trzymacie się zdrowo i jeszcze nie zwariowaliście w domach :P U mnie wszystko ok, nie narzekam na nudę i grzecznie czekam, aż to wszystko się skończy. Dziś mam w planach wyjść do ogródka i wkopać maliny oraz miętę. Dostałam sadzonki z ogrodu moich rodziców i mam nadzieję, że się przyjmą :)

    Tymczasem chciałabym przedstawić bohatera dzisiejszej recenzji. Jeden z dwóch produktów, który znalazłam w ostatniej paczce ze sklepu TOPESTETIC.PL 

D'ALCHEMY :klik:

    Kosmetyki marki D'alchemy są skierowane głównie w stronę osób ze skórą suchą i wrażliwą oraz wykazują silne działanie przeciwstarzeniowe. To luksusowe produkty, które zawierają ponad 98% składników pochodzenia naturalnego oraz organicznego. W kosmetykach marki D'alchemy woda została całkowicie zastąpiona hydrolatami. Zastosowano w nich również bogate oleje, ekstrakty oraz olejki eteryczne. Kosmetyki są wegańskie (nie posiadają żadnych substancji, które pochodzą od zwierząt) oraz nie są testowane na zwierzętach. 

PURIFYING FACIAL CLEANSER :klik:


    To bardzo delikatny żel do mycia skóry twarzy i szyi. Dzięki naturalnym składnikom dokładnie oczyszcza i jednocześnie pielęgnuję skórę nie powodując podrażnień. Nie zaburza warstwy hydrolipidowej skóry a także chroni jej naturalne pH. Produkt nadaje się do codziennego stosowania ponieważ dokładnie usuwa wszelkie zanieczyszczenia (także martwy naskórek oraz nadmiar sebum) a także ma działać antyoksydacyjnie, odblokowywać pory oraz łagodzić stany zapalne. 
W składzie znajdziemy ekstrakty z papai, jabłka, żeń-szenia, brzoskwini, pszenicy oraz jęczmienia, wyciągi z granatu oraz uwodnionych alg morskich a także olejki eteryczne z cytrusów (grejpfrut, mandarynka, pomarańcza), sandałowy i cedrowy.


    Nieodzownym elementem mojej codziennej pielęgnacji (zarówno porannej jak i wieczornej) jest oczyszczanie skóry twarzy. Bez tego nie wyobrażam sobie nałożenia na twarz kremu czy serum. Względem kosmetyku myjącego mam kilka konkretnych oczekiwań: w miarę naturalnego składu, odczuwalnego oczyszczenia skóry, braku podrażnień i najważniejsze... braku uczucia ściągnięcia. Do tej pory nie udało mi się znaleźć żelu, który spełniłby wszystkie moje oczekiwania jednocześnie. Zawsze było coś, do czego można byłoby się przyczepić. I tu moje zaskoczenie bo już po pierwszym spotkaniu z tym żelem byłam bardzo zadowolona z jego działania. Nie przestawałam oczywiście obserwować mojej skóry, bo wszyscy wiemy, że efekty działania kosmetyku mogą pojawić się z opóźnieniem. Jednak po codziennym stosowaniu w ciągu kilku tygodni okazało się, że moje zdumienie nie było bezpodstawne. Żel ma fajną konsystencję, nie przelewa się przez palce. Pompka wydaje idealną porcję kosmetyku, która wystarczy by dokładnie oczyścić całą twarz oraz szyję. Ma bardzo ładny cytrusowy zapach a opakowanie jest bardzo eleganckie. Już podczas mycia twarzy czuć, że żel świetnie sobie radzi z tym zadaniem. Skóra jest świetnie odświeżona, gładka, czysta no i nie jest ściągnięta. Na mojej twarzy nie pojawiły się tez żadne podrażnienia. Zawsze po myciu twarzy spryskuję ją hydrolatem ale w przypadku tego żelu zdarza mi się pominąć ten krok i od razu nałożyć krem lub serum. 



    Sklep Topestetic kolejny raz mnie nie zawiódł. Kosmetyki, dobierane przez konsultantów są zawsze trafione i doskonale spełniają swoją rolę. Dermokonsultanci zawsze chętnie i rzeczowo odpowiadają na wszelkie pytania dotyczące pielęgnacji i kosmetyków.



    Do paczki jak zawsze były dołączone próbki, które pozwolą mi na sprawdzenie kosmetyków i będzie mi łatwiej podjąć decyzję przed zakupem kolejnego produktu. W kartoniku znalazłam także fajny, skórzany brelok, który od razu dopięłam do moich kluczy. Uwielbiam takie gadżety, bo lubię mieć przy kluczach dużo przywieszek. Trudniej mi zgubić taki duży pęk kluczy i nie trzeba go szukać w torebce czy kieszeni :D


    Stosowaliscie już ten żel, znacie tę markę?

piątek, 20 marca 2020

KOSMETYCZNE RECENZJE PART 6 - L'OCCITANE EN PROVENCE

KOSMETYCZNE RECENZJE PART 6 - L'OCCITANE EN PROVENCE
    Hej wszystkim! z powodu całego tego zamieszania mam aż nadto czasu i możliwości by przetestować wszystkie kosmetyki, które znalazły się w mojej łazience w ostatnim czasie.

    Nie wiem, czy wy też tak macie ale ja uwielbiam instagramowe konkursy. No normalnie mam na tym punkcie fioła xD Wszyscy się ze mnie śmieją, że znowu coś wrzucam na story, znowu kogoś oznaczam i komentuję. Ale mogą się ze mnie śmiać do woli bo od czasu do czasu uda mi się coś wygrać i wtedy triumfuję :D
Naprawdę dużo się udzielam na instagramie i na moim story praktycznie codziennie pojawiają się relacje i zdjęcia. Więc udostępnienie zdjęcia z rozdaniem na story to dla mnie nic dziwnego ani nowego ;)

    Jak wyglądają konkursy na instagramie? Pewnie większość z Was wie ale dla tych mniej aktywnych instagramowo będzie to na pewno ciekawostka.
W każdym konkursie zasady są podobne i zawsze dokładnie opisane pod postem konkursowym.
Zazwyczaj "regulamin" mówi o kilku podstawowych rzeczach, które trzeba zrobić by wziąć udział w takim rozdaniu:
  • warunkiem koniecznym jest bycie obserwatorem konta organizatora
  • kolejnym warunkiem jest polubienie zdjęcia z grafiką konkursową
  • skomentowanie posta konkursowego oznaczając w nim swoich znajomych w określonej ilości
  • udostępnienie grafiki konkursowej w Insta Story lub jako post na profilu
    Zasady oczywiście mogą się różnić. Czasem wystarczy komentarz z hasłem "biorę udział" a innym razem organizator wymaga kreatywnej odpowiedzi na zadane pytanie. 

    Wychodzę z założenia, że skoro to nic nie kosztuje, to czemu nie spróbować ;)
Oczywiście... nie biorę udziału we wszystkich konkursach jakie znajdę ale tylko w tych, w których nagroda jest dla mnie interesująca :P Najczęściej są to rozdania kosmetyczne ale zdarzają się też inne. Do tej pory udało mi się wygrać kilka rozdań zarówno na fb jak i na insta więc to dowód na to, że się da ;)

    No ale czas na gwiazdy dzisiejszego posta czyli kosmetyki do ciała L'occitane en Provence.
Kosmetyki, o których chciałabym Wam dziś napisać dostałam właśnie w ramach konkursu, który na swoim koncie na instagramie zorganizowała jakiś czas temu Galeria Bałtycka w Gdańsku. 


    Jak sama nazwa wskazuje, marka pochodzi z Francuskiej Prowansji i do wyrobu swoich kosmetyków stosuje wysokiej jakości, naturalne składniki. L'occitane wspiera lokalnych przedsiębiorców i to u nich zaopatruje się w niezbędne surowce. Jedynym wyjątkiem jest masło shea, które marka sprowadza z Burkina Faso. Wspiera tym samym kobiety, które w naturalny, przekazywany z pokolenia na pokolenie sposób produkują ten składnik. Marka prowadzi program, który ma pomagać kobietom z Burkina Faso osiągnąć większą niezależność ekonomiczną.

    Kosmetyki były zapakowane w bardzo ładny żółty kartonik. Niestety zanim zdążyłam mu zrobić zdjęcia P postanowił zrobić sobie z niego podstawkę pod kubek no i cóż... został ślad :P

    Wszystkie trzy produkty pochodzą z linii SHEA BUTTER. W pudełku znalazłam krem do rąk, olejek do mycia ciała i mydło w kostce. Szata graficzna jest bardzo prosta i odrobinę retro. Bez zbędnych ozdobników. Etykiety bardzo mi się podobają, ponieważ zawierają wszystkie najważniejsze informacje i to w dwóch językach. Francuskim i Angielskim. Poza tym, sam kartonik oraz opakowanie olejku posiadają napis alfabetem Braille'a. Nie miałam wcześniej styczności z tą marką więc chętnie przystąpiłam do testów. 

OLEJEK POD PRYSZNIC :klik:


    Zawiera 10% bogatego w lipidy olejku shea. Poza tym olej z nasion winogron, słonecznika i tocopherol. Niestety... na pierwszym miejscu w składzie znajdziemy Tipa-Laureth Sulfate. Jest to substancja myjąca, nieco słabsza od SLS ale jednak. Szkoda, bo olejek pachnie pięknie i nawet nieźle nawilża skórę. Nigdy nie używałam olejku pod prysznic dlatego byłam go bardzo ciekawa. No wiecie... jak coś tak tłustego może umyć ciało. A no może ;) Mało piany (prawie wcale :P ) ale odczucia podczas kąpieli bardzo przyjemne. Nie podrażnia skóry, zmiękcza ją i pielęgnuje. Łatwo się spłukuje więc poza tym TLS w składzie nie mam się do czego przyczepić

KREM DO RĄK :klik:


    Krem z dużą zawartością, bo aż 20% masła shea. Dodatkowo znajdziemy ekstrakt z lnu, miód, prawoślaz, olej kokosowy i słonecznikowy. Masło shea jest na drugim miejscu w składzie zaraz za wodą więc chyba nie kłamali z tymi 20% ;) Nie używam kremów do rąk zbyt często. Kiedy miałam problem z trądzikiem i brałam izotretynoinę to kremy do rąk zużywałam bardzo szybko. Przez leki moja skóra była skrajnie wysuszona. Jak już się uporałam z trądzikiem to kremy do rąk poszły w odstawkę. Sięgam po nie tylko gdy moje dłonie są podrażnione albo mocno wysuszone (np. po sprzątaniu bez rękawiczek :P ). Ale ten krem naprawdę mnie do siebie przekonał. Świetnie się wchłania, pozostawia na dłoniach lekką warstwę ochronną ale na szczęście nie jest ona lepka ani tłusta. Przez zawartość masła shea ma bardzo gęstą konsystencję ale rozpuszcza się pod wpływem ciepła dłoni. Idealnie sprawdza się w roli maski na mocno zniszczone dłonie. Wystarczy nałożyć grubszą warstwę na noc i dłonie są miękkie i nawilżone :) Krem ponadto goi podrażnienia i lekkie zadrapania więc to kolejny plus. Opakowanie 150ml kosztuje prawie 100zł ale uważam, że jest warty swojej ceny. No i pięknie pachnie :)

MYDŁO W KOSTCE :klik:


    W czasach, kiedy wszyscy starają się żyć w duchu less waste, mydła w kostce wróciły do łask ;) Jest to kremowe mydło, które ma oczyszczać ale także zmiękczać i chronić skórę ciała a na koniec otulać ją pięknym zapachem. Nie ma informacji o procentowej zawartości masła shea a w składzie jest na czwartym miejscu. Jest to sodowe mydło z olejami roślinnymi. Nie używałam go jeszcze, ponieważ mam zapas żelu pod prysznic a poza tym, pod prysznicem nie mam półeczki, na której mydło mogłoby bezpiecznie leżeć. Ale co się odwlecze to nie uciecze. Moja mama bardzo lubi mydła w kostce więc może jej podaruję :)





    Wszystkie te kosmetyki mają bardzo specyficzny zapach, który unosił się zaraz po otwarciu żółtego kartonika. To bardzo przyjemny, intrygujący zapach. Trochę przypomina mi moją babcię, więc określenie "retro" zastosowałabym także do tego zapachu :) 
Zdecydowanie moim ulubieńcem jest krem do rąk






    Czy Wy w obecnej sytuacji też macie czas na przegląd swoich kosmetyków? Ja już zrobiłam porządek i pozbyłam się wszystkich zbędnych opakowań :)
Znacie tę markę i kosmetyki?

środa, 11 marca 2020

FOTOMODELING PART 6. - NIMFA WODNA

FOTOMODELING PART 6. - NIMFA WODNA


    Dzień dobry, ostatnio utonęłam w tematach kosmetycznych więc dziś mała odskocznia czyli powrót do postów zdjęciowych :)

    Zdjęcia pochodzą z czerwca 2013 roku a ich autorem jest Marcin Mielnik, o którym pisałam w poprzednich postach.

    Zachód słońca na jeziorze? Gdy fotograf przedstawił mi pomysł nie spodziewałam się takich efektów i do dziś jestem nimi oczarowana. Bardzo lubię to światło, kolory i tą delikatność. Było to (na szczęście) bardzo ciepłe i pogodne popołudnie więc pogoda idealna, by się trochę pomoczyć. Żeby uzyskać efekt "stania na tafli wody" Marcin umieścił w wodzie mały stolik, na którym mogłam stanąć a sam, odziany w wodery stał po kolana w wodzie. Muszę powiedzieć, że kreatywność fotografów zaskakiwała mnie za każdym razem. Okres letni nad jeziorem niestety obfitował we wszelkiego rodzaju insekty i po sesji oboje byliśmy bardzo pogryzieni. 


    Do zrobienia tych zdjęć Marcin wykorzystywał lampy błyskowe, którymi doświetlał kadr. Taka metoda nazywa się strobbingiem. Polega ona na wykorzystaniu sprzężonych z aparatem lamp błyskowych rozstawionych w dowolnym miejscu, by doświetlić kadr w określony sposób. Strobbing najczęściej wykorzystuje się przy sesjach portretowych ale jak widać nie tylko ;) Piękne światło więc pomyślicie "ale po co te lampy?". Niestety światło zastane przy niektórych zdjęciach byłoby niewystarczające, by oświetlić twarz i sylwetkę modelki. Na temat samej techniki oświetlania i lamp nie będę Wam robić wykładów, ponieważ zupełnie się na tym nie znam ale efekt, jaki Marcin uzyskał za pomocą strobbingu bardzo mi się podoba ;)

    Bycie modelką to nie jest proste zajęcie. Żeby być modelką trzeba mieć świadomość swojego ciała. Nie mówię tu o świadomości jego wyglądu tylko o świadomym jego kontrolowaniu. To nie jest tak, że staniesz przed obiektywem i już bo "jestem piękna i wspaniała" o nie. O ile na początku fotograf jest w stanie pokierować i naprowadzić na pewne pozy i ustawienia, które wyglądają dobrze tak w późniejszych etapach modelka sama musi wiedzieć w jakim ustawieniu jej ciało wygląda korzystnie. Oczywiście nie w każdej sesji fotograf będzie chciał złapać na zdjęciu to, co w nas piękne. Czasem będą to wystające obojczyki czy odznaczające się żebra lub inne rzeczy na których punkcie macie kompleksy. Dlatego świadomość ciała jest tak ważna, by umieć dostosować się do założeń całej sesji, i jej charakteru. 


Poniżej kilka zdjęć z sesji. Zobaczcie te kolory, to niebo <3 


To zdecydowanie moje ulubione zdjęcie z tej sesji


















Może macie jakieś pytania w tym temacie, na które mogłabym Wam odpowiedzieć? Może jesteście czegoś ciekawi i chcielibyście żebym poruszyła tę kwestię? Napiszcie w komentarzu :)


i małe ogłoszenie na koniec! 

Będę na V edycji konferencji Meet Beauty :)
kogo z was będę mogła poznać? :)


wtorek, 3 marca 2020

KOSMETYCZNE RECENZJE PART. 5 - VEOLI BOTANICA OD TOPESTETIC

KOSMETYCZNE RECENZJE PART. 5 - VEOLI BOTANICA OD TOPESTETIC
    Dzień dobry w marcu. Nie było mnie to kilka dni bo dzieje się u mnie trochę różnych rzeczy, które zabierają sporo mojego czasu. Nie przestaję jednak testować nowych kosmetyków, o których zaraz zamierzam conieco napisać. Zapraszam :)


    Dokładnie w walentynki dotarła do mnie ostatnia paczka od sklepu TOPESTETIC.PL :klik: Dlaczego lubię ten sklep? Bo każda przesyłka i zwrot są darmowe. Do każdej paczki dołączane są próbki dopasowane do zamówienia. W każdej paczce znajdziesz jakiś gratis. Wypełniacze, zastosowane do zabezpieczenia kosmetyków są wykonane z materiałów pochodzenia roślinnego więc są w 100% biodegradowalne! Ta ostatnia kwestia jest bardzo ważna, ponieważ odpowiedzialność za środowisko spoczywa na każdym z nas. Bez względu na to kim jesteś i czym się zajmujesz. Każdy, począwszy od małej jednostki po wielkie firmy powinien dbać o środowisko. Dlatego wielki plus dla sklepu TOPESTETIC za te naturalne wypełniacze oraz brak plastiku. Szanuję i polecam :) Tym razem w gratisie otrzymałam mocną i pojemną jutową torbę z logiem sklepu. Jest idealna na zakupy i ma mocne "uszy", takiej torby mi brakowało. Bardzo mi się przydaje na zakupach a poza tym jest też bardzo ładna.


VEOLI BOTANICA :klik:

    To polska marka, która swoje naturalne kosmetyki tworzy z polskich naturalnych składników  pochodzących z kontrolowanych plantacji. Kosmetyki są wegańskie i nie są testowane na zwierzętach. Co więcej, są zapakowane w farmaceutyczne szkło, które nie dość że chroni kosmetyk przed działaniem czynników zewnętrznych to podlega pełnemu recyklingowi. Marka oferuje skuteczne kosmetyki, które dzięki wysokim stężeniom składników aktywnych oraz formule niewątpliwie zasługują na miano luksusowych.

KREM DO TWARZY NA NOC "REPAIR BY NIGHT" :klik:



    To bogaty krem na noc z ochroną lipidową "second skin". Polecany do każdego typu skóry, także do tej wrażliwej. Krem ma silnie nawilżać i poprawiać elastyczność skóry, koić wszelkiego rodzaju podrażnienia i regenerować skórę. Ponadto ma chronić skórę przed wpływem czynników zewnętrznych, wzmacniać ochronę przed stresem oksydacyjnym i wolnymi rodnikami.
W składzie znajdziemy między innymi oleje z pestek winogron, moreli, śliwki, oleje z nasion słonecznika i rzepaku, gemmocalm czyli aktywny ekstrakt z pąków czarnej porzeczki, pantenol oraz biophilic h czyli emulgator odpowiedzialny za efekt "drugiej skóry". Zgodnie z zaleceniami należy nałożyć krem codziennie wieczorem na oczyszczoną skórę twarzy i szyi delikatnie go na koniec wklepując.


    Krem jest bardzo treściwy i ma gęstą, aksamitną konsystencję a mimo to bardzo dobrze się rozprowadza. wystarczy niewielka ilość by pokryć całą twarz oraz szyję. Pozostawia lekki film na skórze ale w żadnym razie nie powoduje uczucia lepkości. Dosłownie czuje się efekt "drugiej skóry" Pachnie delikatnie, naturalnie i kremowo. Nie potrafię dokładnie określić tego zapachu ale jest on bardzo przyjemny. Najbardziej jednak zaskoczyło mnie to, jak szybko krem zaczyna działać. Efekty były odczuwalne już pierwszego ranka. Moja skóra nie była lepka i "tłusta" (czego odrobinę się obawiałam ) a aksamitna i odczuwalnie nawilżona. Po kilkunastu dniach regularnego stosowania kremu zauważyłam, że moja skóra jest w dużo lepszej kondycji i jest przyjemnie wygładzona. Mimo moich obaw krem nie zapycha mi skóry i nie powoduje wyprysków. To duży plus. W ogólnej ocenie jestem bardzo zadowolona z tego kremu, moja skóra się po nim nie przetłuszcza i jest mocno odżywiona. Szczerze polecam jeśli szukacie dobrego kremu na noc.

RELAKSUJĄCY OLEJEK DO CIAŁA "ENJOY THE CALMNESS" :klik:

Olejek z płatkami róży, którego zdaniem jest nawilżyć, zmiękczyć i uelastycznić skórę całego ciała. Oleje z pestek śliwki i moreli pomagają odbudować naturalną barierę lipidową skóry. Doskonale nadaje się do pielęgnacji skóry suchej a także do masażu. Naturalne aromaty działają relaksująco i umilają czas pielęgnacji. Dodatkowo zatopione w olejku płatki róży prezentują się uroczo. Olejek ma typową konsystencje ale nie pozostawia tłustej warstwy, gdyż szybko się wchłania.
W składzie znajdziemy tocopherol (wit. E), oleje z pestek śliwki i moreli, olej z nasion słonecznika oraz rzepaku, ekstrakt z róży francuskiej i damasceńskiej oraz emolienty (np. olej żurawinowy). Można go stosować codziennie.


    Miałam konkretne oczekiwania względem tego olejku i cieszę się, że się nie zawiodłam. Fajnie nawilża i jeśli nie przesadzicie z ilością (jak ja za pierwszym razem :P) to nie zostawi na skórze tłustej warstwy. Faktycznie szybko się wchłania a skóra po jego użyciu staje się aksamitna. Olejek pachnie obłędnie i soczyście. Jestem totalnie zakochana w tym zapachu. P mówi, że czuć winogrona, ja twierdzę, że jednak morele. Tak czy inaczej zapach jest bardzo przyjemny i relaksujący. Świetnie się sprawdza w roli olejku do masażu i potrafi bardzo umilić wieczór ;) Płatki róży pływające w olejku wyglądają uroczo. Regularne stosowanie zapewnia mojej skórze dobre nawilżenie i jędrność. Polecam nawet jeśli nie lubicie olejków samych w sobie. 



    Moje pierwsze spotkanie z kosmetykami marki VEOLI BOTANICA wprawiło mnie w zachwyt. Dzięki próbkom będę mogła wypróbować krem na dzień, którego jestem bardzo ciekawa. Uważam, że dodawanie próbek do każdego zamówienia to strzał w dziesiątkę. Stwarza to możliwość sprawdzenia kosmetyku zanim kupi się jego pełną wersję i na pewno zachęca do robienia zakupów w sklepie TOPESTETIC.




Kto z was już miał przyjemność stosować te kosmetyki? 
Copyright © in progress , Blogger