wtorek, 11 sierpnia 2020

FOTOMODELING PART 7 - ADELA PHOTO PATOLOGY 2014

FOTOMODELING PART 7 - ADELA PHOTO PATOLOGY 2014
    W końcu! Po kilku miesiącach przygotowałam dla Was post fotomodelingowy. Zbierałam się do tego dość długo, bo chronologicznie wchodzimy w najbardziej intensywny pod względem zdjęciowym dla mnie czas. Cały 2014 rok był bardzo obfity w sesje zdjęciowe i długo się zastanawiałam jak by te rok "ugryźć". Tym razem postanowiłam zrobić post zbiorczy. Przy okazji opowiem Wam co nieco o pewnym fotograficznym wydarzeniu.

PLENERY FOTOGRAFICZNE

    W fotograficznym półświatku funkcjonuje wiele form i sposobów na realizację sesji zdjęciowych. Są na przykład sesje indywidualne, grupowe, warsztaty a także plenery fotograficzne. Co to właściwie jest i z czym to się je?
To zazwyczaj kilkudniowe wydarzenie, w którym biorą udział fotografowie, modelki,makijażyści a czasem również styliści. Ceny uczestnictwa mogą być różne dla poszczególnych grup ale nie muszą. Każdy plener rządzi się swoimi prawami i obowiązują różne zasady uczestnictwa. By uczestniczyć w niektórych z nich będzie trzeba przejść selekcję pod względem adekwatności portfolio do danego pleneru. 
Takie plenery mają na celu, oprócz poznawania nowych osób, przede wszystkim robienie zdjęć. Podjęte w czasie pleneru współprace odbywają się głównie na zasadach TFP (czyli nikt nikomu nie płaci). W związku z tym, że na takim plenerze jest od kilkunastu do kilkudziesięciu osób wachlarz możliwości jest bardzo szeroki. 
Lista uczestników pleneru jest ogólnodostępna, dzięki czemu z wyprzedzeniem można przejrzeć portfolia uczestników i umówić się z fotografem czy modelką na konkretną sesję. Niektórzy lubią mieć już wcześniej ułożony plan działania ale spora część woli działać spontanicznie. Dobrze jest jednak mieć chociaż jakieś wyobrażenie lub kilka inspiracji na temat zdjęć jakie chciałoby się zrobić. 

ADELA PHOTO PATHOLOGY 

    To jedno z pierwszych tego typu wydarzeń, w jakich miałam okazję brać udział. Muszę przyznać, że było to bardzo ciekawe doświadczenie zarówno pod względem fotograficznym, jak i towarzyskim. Mogłam osobiście poznać fotografów, których wcześniej znałam tylko z internetu, i których zdjęcia wielokrotnie podziwiałam. To, co od razu mi się spodobało to to, że mimo różnorodności pod względem doświadczenia, rodzaju wykonywanych zdjęć czy sprzętu nikt się nie wywyższał ani nikt nikomu nie umniejszał. 

    Na "Adelę" pojechałam z całą ekipą z mojego rodzinnego Nowego Miasta Lubawskiego, gdzie jeszcze wtedy mieszkałam. Nie byłam więc sama. choć z pewnością byłam wtedy najmniej doświadczona z całej paczki ;)

    Klimat tego pleneru jest niesamowity. Nie ma ograniczeń czasowych. każdy może pracować z kim chce, jak długo chce i o której godzinie mu się podoba. W pomieszczeniach, czy na świeżym powietrzu. Jedyne, co może kogokolwiek ograniczyć to jego własna kreatywność. To też świetna okazja, by podpatrzeć jak pracują bardziej doświadczeni fotografowie, modelki czy makijażyści.

    Adela Photo Pathology w 2014 roku była plenerem w dużej mierze analogowym i aktowym. Ale oczywiście nikt nikogo do pozowania nago nie zmuszał. Mimo, że był to mój pierwszy plener to udało mi się zrealizować kilka naprawdę ciekawych sesji. Pokażę Wam tylko niektóre ze zdjęć, bo duża część była stricte aktowa i nie chcę ich upubliczniać. Nie zmienia to faktu, że było to dla mnie świetne doświadczenie a zdjęcia powstałe na plenerze pozostają dla mnie cudowną pamiątką :)

ANNA ZIĘTEK

    Moja Anna, która zna mnie dobrze i umie mnie fotografować jak nikt. "Czujemy się" nawzajem i uwielbiam każdy kadr z jej ręki. O Ani będzie kiedyś osobny post



Ania cyknęła tylko dwie fotki, ale strasznie mi się podoba ta gra cieni

ADAM PIJACZYŃSKI

    To kolega z mojego miasta. Wtedy, tak jak i ja, dopiero zaczynał ale mamy już za sobą sporo świetnych zdjęć



mój ulubiony portret z tego pleneru 

PIOTR ŁUKASZUK

    Spokojny facet z Białegostoku. Zabytkowymi aparatami potrafi wyczarować piękne obrazki


po tym zdjęciu polubiłam swój profil 



bywało chłodno


MACIEJ LEŚNIAK

    Kolejny utalentowany fotograf





ADRIAN SZTRUKS

    Najbardziej nieokrzesany fotograf, z jakim do tej pory pracowałam. Zdjęcia były robione w totalnym mroku około północy. Adrian doświetlał zdjęcia ręczną lampką LED i uważam, że dało to mega efekt. Zdjęcia są odważne i lekko kontrowersyjne ale też bardzo spontaniczne.









Na te zdjęcia przyszło mi czekać 6 lat :P

 PAWEŁ BRZEZIŃSKI

moje jedyne do tej pory zdjęcie w zbożu :D

 ROBERT LUBAŃSKI

uwielbiam "pleckowe" zdjęcia

APP 2020

    A w tym roku dobędzie się jubileuszowa edycja pleneru Adela Photo Pathology z okazji 10 lecia istnienia. Dość spontanicznie i w ostatnim momencie podjęłam decyzję, że też pojadę! Chociaż 2020 jest dość kiepskim rokiem to dla mnie jest też dość przełomowy. W tym roku dzieje się mój powrót do fotomodelingu i jestem tym na maksa podekscytowana! Zrealizowałam już kilka sesji i wiem, że jest to możliwe i że nadal to czuję :D
Wrześniowa "Adela" na pewno zostanie dokładnie zrelacjonowana na moim instagramie a także tu, na blogu :)

Co myślicie o tych zdjęciach? Które najbardziej przypadły Wam do gustu a które najmniej? 
 
 
 
Poprzedni post z tej serii: FOTOMODELING PART 6. - NIMFA WODNA

wtorek, 4 sierpnia 2020

DOMOWE SPA - SZCZOTKOWANIE CIAŁA NA SUCHO

DOMOWE SPA - SZCZOTKOWANIE CIAŁA NA SUCHO
Dziś miał być post fotograficzny, ale... nie jestem nim usatysfakcjonowana na tyle, by go opublikować, więc pojawi się gdy już go dopracuję :P Zamiast niego dziś będzie post o moim małym domowym SPA, a w zasadzie o jednym konkretnym zabiegu. Zapraszam do czytania!


    Już kiedyś pisałam Wam, że bardzo lubię próbować różnych, nowych sposobów na poprawę kondycji  mojej skóry. Dziś napiszę o szczotkowaniu na sucho i o tym jaki ma ono wpływ na nasze ciało.

PO CO?

    Z anatomicznego punktu widzenia skóra jest organem stanowiącym ochronną powłokę dla wszystkiego, co znajduje się za nią. Mięśni, naczyń krwionośnych, narządów itp. Skóra zapobiega przedostawaniu się wszelkich bakterii, zarazków czy drobnoustrojów do wewnątrz ciała. Ochrona nie jest jednak jedyną funkcją skóry. Co ważne, skóra uczestniczy także w detoksykacji organizmu. To właśnie przez skórę (ale oczywiście nie tylko) za pomocą potu czy złuszczającego się naskórka z naszego organizmu usuwane są toksyny i zanieczyszczenia więc ważnym jest, by pomóc skórze spełniać tę funkcję bardziej efektywnie. Jak? No właśnie przez szczotkowanie.

CO DAJE SZCZOTKOWANIE CIAŁA?

  • pomaga zwalczać cellulit i ujędrniać skórę
  • pobudza krążenie limfy, co wspomaga samooczyszczanie się organizmu
  • złuszcza martwy naskórek i zapobiega wrastaniu włosków
  • uelastycznia skórę i zapobiega rozstępom
  • pobudza skórę i jednocześnie ją relaksuje
  • ułatwia wchłanianie kosmetyków pielęgnacyjnych
Przeciwwskazania? Podrażniona skóra, rany otwarte, świeże blizny i aktywne choroby skóry. Również osoby ze skórą naczynkową powinny uważać.

TECHNIKA I CZAS?

    Jedyną zasadą, jaka obowiązuje jest kierunek ruchu. Jak w każdym masażu wszelkie ruchy kierujemy do centrum ciała, czyli do serca. To znaczy, że jeśli zaczynamy od stóp to ruchy muszą być skierowane w stronę tułowia. W zasadzie, by uprościć tę zasadę, można przyjąć kierunek ruchu do głównych węzłów chłonnych, czyli do pachwin, pach i okolic żuchwy.

    Całe szczotkowanie to zabieg bardzo ekspresowy, bo trwa około 5 minut. Siłę szczotkowania należy dopasować do okolicy i do własnych odczuć. Nogi, gdzie skóra jest nieco grubsza a pod nią często znajduje się warstwa tłuszczu, możemy potraktować mocniej, brzuch i okolice piersi delikatniej.

    Zaleca się wykonanie około 7 ruchów na strefę (podudzie, udo, ramię, przedramię itp.). Na kończynach górnych i dolnych najlepiej wykonywać ruchy wzdłużne, na brzuchu i piersiach ruchy okrężne zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Oczywiście z pominięciem sutków. Ciało można szczotkować codziennie i bez względu na porę dnia. Rankiem szczotkowanie pobudzi skórę a wieczorem ją zrelaksuje. Nie warto jednak przesadzać z ilością i długością zabiegu, ponieważ skóra może się przyzwyczaić do tego rodzaju bodźców i przestanie na nie reagować.

JAKA POWINNA BYĆ SZCZOTKA?

    Na pewno naturalna. Są szczotki zarówno z włosia zwierzęcego, jak i roślinnego. Możecie je kupić n.p w sklepie Nested, Lulalove a także w sklepie Topestetic :) O szczotkę również trzeba dbać i czyścić ją regularnie. Masując nią skórę zbieramy część martwego naskórka, który gromadząc się między włoskami jest świetną pożywką dla drobnoustrojów. Wystarczy raz w tygodniu wymyć włosie szczotki mydłem, wypłukać ciepłą wodą i odstawić do wyschnięcia włosiem do dołu. Pamiętając tylko, by nie odstawiać jej na kaloryfer bo szczotka może popękać. 

MOJE WRAŻENIA?

    Na początku szczotkowanie nie było zbyt przyjemne a skóra po zabiegu była lekko zaczerwieniona. Jednak to nic dziwnego, gdy traktuje się ją tak niedelikatnymi "narzędziami" Obecnie bardzo lubię szczotkować ciało a szczególnie lubię szczotkować nogi i pośladki. Moja szczotka to typowy "noname" który dostałam kiedyś w gratisie jednak mimo to świetnie spełnia swoją rolę. Czy zauważyłam jakąś zmianę? Tak. Od kiedy regularnie szczotkuję ciało moja skóra jest w dużo lepszej kondycji. Nie wygląda na przesuszoną, gdyż regularnie pozbywam się martwego naskórka. Jest jędrniejsza i lepiej wchłania kosmetyki. Nie mam problemu z wrastającymi włoskami a na mojej skórze dużo rzadziej pojawiają się krostki. 

    Skórę nóg i pośladków szczotkuję nieco mocniej niż resztę ciała. Dekolt, piersi i brzuch dużo delikatniej, praktycznie z zerowym naciskiem, ponieważ tu skóra jest cieńsza i dużo szybciej robi się czerwona. Po skończonym szczotkowaniu wskakuję pod prysznic a potem wcieram balsam lub olejek (np ten z veoli botanica). Jest do dla mnie świetna alternatywa dla peelingów, po których często muszę myć całą kabinę prysznicową :P 




Ciekawa jestem, czy Wy stosowaliście kiedyś ten zabieg? Polubiliście szczotkowanie czy raczej nie jest to Wasz ulubiony zabieg? ;)


sobota, 25 lipca 2020

MAKIJAŻOWE RECENZJE PART 2 - NABLA SOUL BLOOMING

MAKIJAŻOWE RECENZJE PART 2 - NABLA SOUL BLOOMING
    Pisałam Wam już, że chcę częściej wrzucać posty makijażowe więc dziś... zapraszam Was na taki właśnie post. Przed Wami recenzja kolejnej palety z mojej małej kolekcji :)




Makijaż i zdjęcia robiłam już jakiś czas temu i mogliście go już widzieć na moim instagramie jednak post z recenzją musiał poczekać na swoją kolej :P 


NABLA SOUL BLOOMING

    Cienie zamknięte są w dość klasycznym, kartonowym (ale solidnym) opakowaniu z magnetycznym zamknięciem.  Paleta jest wyposażona w duże lusterko, dzięki któremu bez problemu wykonamy makijaż całej twarzy. Zarówno lusterko jak i cienie były fabrycznie zabezpieczone folią. Cała paleta zabezpieczona jest dodatkową kartonową "kieszonką", w którą możemy ją wsunąć. Takie rozwiązanie chroni paletę przed przypadkowym otwarciem i jest ono dość często spotykane. Kolorowe, wiosenne kwiaty na pudełku jednoznacznie wskazują nam jakie odcienie znajdziemy w środku.



    Paleta składa się z 12 cieni, z których 6 jest matowych a pozostałe 6 to cienie metaliczne. Pod każdym z cieni wytłoczona jest jego nazwa. W palecie znajdziemy zarówno ciepłą, neutralną jak i chłodną tonację dlatego każdy znajdzie tu coś dla siebie. Delikatne kolory idealnie nadadzą się do wykonania lekkich, wiosennych makijaży ale dzięki cieniom ANEMONE i CARAVAGGIO możemy też wyczarować nieco mocniejszy look. Cienie są bardzo dobrze napigmentowane dlatego podczas wykonywania makijażu zalecam ostrożność i stopniowe dokładanie cieni. Formuła matowych cieni jest  pudrowa, lekko kremowa. Bardzo dobrze się rozcierają i łączą ze sobą dając naprawdę spore możliwości. Błyskotki zaś są lekko satynowe i pięknie się mienią nawet bez primera. Jedynym wyjątkiem jest cień HONEY DRIP, który ma w sobie trochę większe opalizujące drobinki bez "bazowego" koloru. Wszystkie błyskotki polecam nakładać palcem. 
    

Cienie matowe, od nadgarstka: FLOWERY, CHAMOMILE, GEA, BOLERO, MIDDLE KARMA, CARAVAGGIO



Błyskotki, od nadgarstka: HONEY DRIP, PHILOSOPHY, CLIMBING ROSE, GARCON, ANEMONE, GARDEN GATE

    Naprawdę długo się czaiłam zanim zaczęłam używać tej palety. Choć kolory strasznie mi się podobają to oczywiście mam problem z jasnymi, chłodnymi cieniami czyli FLOWERY i GARDEN GATE. Ale w końcu się nauczę używać i tych odcieni :) 
    Jestem bardzo zadowolona z tej palety i bardzo dobrze mi się z nią pracuję ale nie polecam tej palety komuś, kto dopiero uczy się posługiwania cieniami. Pigmentacja jest tak mocna, że można sobie zrobić plamę, którą ciężko będzie rozetrzeć. Do tego cienie lubią się osypywać przy aplikacji jeśli nie strzepniemy nadmiaru z pędzla. Cienie są bardzo trwałe i nawet gdy aplikuję makijaż tylko na przypudrowany korektor to cienie w ciągu dnia się nie ścierają ani nie rolują. 

    Paleta Nabla Soul Blooming kosztuje około 160 złotych i jest dostępna w większości internetowych drogerii jak cocolita, mintishop a także sephora. Uważam, że nie jest to wygórowana cena jak na taką jakość, trwałość i pigmentację.


    No i czas na mój makijaż :) nie jest to nic odkrywczego czy szalonego, ale mi się bardzo podoba. To znowu mój klasyk, choć trochę wzmocniony.


    Do wykonania tego makijażu wykorzystałam cienie CHAMOMILE (lekki beż na całą powiekę jako baza, by cienie nie przyklejały się do korektora), na załamanie powieki i powyżej MIDDLE KARMA, by łatwiej się blendowało, samo załamanie i zewnętrzny kącik przyciemniłam mocnym brązem, czyli CARAVAGGIO. Na środek powieki nałożyłam CLIMBING ROSE a wewnętrzny kącik rozświetliłam cieniem HONEY DRIP. Ostatnie dwa cienie aplikowałam palcem.


    Oczywiście kreska żelowym eyelinerem z INGLOT, na rzęsach tusz Max Factor Volume Infusion plus rzęsy na pasku od Ardell. Na twarzy mam dwa zmieszane podkłady od Bourjous - Healthy Mix (52 Vanilla) i City Radiance (01 Rose ivory). Jeden jest za ciemny, drugi za jasny więc po zmieszaniu jest ideolo :D Twarz konturuję pudrami do modelowania twarzy marki INGLOT (503 i 505) i rozświetlacz INGLOT HD Freedom system (154). Usta muśnięte tylko balsamem ochronnym EOS.

I jeszcze jedno zdjęcie bo nie mogłam się zdecydować :D




    Zastanawiacie się pewnie, czemu nie zrobiłam zdjęć całej twarzy tylko jej połowy :P Drugie oko niestety mocno przekombinowałam i tak mi się nie podobało, że je zmyłam xD Nie pomalowałam go ponownie, bo zbliżał się wieczór i bałam się, że nie będzie dobrego światła do zdjęć i tak to właśnie wyszło :P Kto widział na moim Insta Story "krótką historię tego zdjęcia"? :P 



Kochani jeśli macie ochotę to zapraszam Was na mojego Instagrama :) 



Mieliście już okazję spotkać się z paletami Nabla? Cienie w jakich kolorach wybieracie najczęściej? Bezpieczne i neutralne czy raczej szalone i kolorowe?  
Dajcie koniecznie znać no i życzę spokojnego weekendu :)


sobota, 18 lipca 2020

KOSMETYCZNE RECENZJE PART 13 - D'ALCHEMY OD TOPESTETIC

KOSMETYCZNE RECENZJE PART 13 - D'ALCHEMY OD TOPESTETIC
    Po kilku wariackich tygodniach doczekałam się całkowicie wolnego weekendu. Nie mam żadnych konkretnych planów i mam zamiar dużo odpoczywać i porządnie się wyspać. Uzbierało mi się kilka postów oczekujących na publikację więc mam nadzieję, że kolejne tygodnie będą spokojniejsze i będę mogła regularnie wstawiać coś nowego :)


Dziś mam dla Was post o kolejnym kosmetyku z oferty sklepu TOPESTETIC 


   Markę D'ALCHEMY poznałam już jakis czas temu i od pierwszego spotkania bardzo się z nią polubiłam. Pierwszym kosmetykiem tej marki był żel do mycia twarzy, o którym pisałam tutaj :klik:

KONCENTRAT POD OCZY :klik:

    Kremowy koncentrat o bogatym składzie jest idealny do codziennej pielęgnacji delikatnej skóry wokół oczu. Przeznaczony jest głównie do skóry wrażliwej, dojrzałej, suchej i wiotkiej. Ma silne działanie przeciwstarzeniowe i relaksujące. Krem ma przynosić ukojenie, redukować objawy zmęczenia, stresu oraz opuchliznę.
    W składzie znajdziemy przede wszystkim masę naturalnych składników, bo aż 98,9%. Marka D'Alchemy w swoich kosmetykach wodę zastępuje hydrolatami. Na pierwszym miejscu w składzie znajdziemy więc hydrolaty z róży damasceńskiej oraz oczaru, które pomagają ujednolicić kolor skóry, wygładzić ją i odświeżyć. Dodatkowo oba hydrolaty działają wzmacniająco na naczynia krwionośne, tak samo jak mikro algi chlorella vulgaris, które ponadto rozjaśniają cienie pod oczami. Kompleks wyciągów z krwawnika, nagietka, kasztanowca, oczaru, dziurawca, malwy, rumianku, mięty i lipy działają przeciwzapalnie, przeciwobrzękowo a także doskonale nawilżają skórę wspomagając tym samym jej funkcje ochronne. Oleje arganowy, lniany i olej z róży rdzawej redukują ilość i głębokość zmarszczek, odbudowują barierę hydrolipidową skóry przyspieszając jej regenerację. Mają też działanie zmiękczające, łagodzące, nawilżające i przeciwzapalne. Zawarte w kremie masła shea i shorea zapobiegają degeneracji komórek i powstawaniu zmarszczek. Dodatkowo działają odżywczo, nawilżająco i zmiękczająco. W składzie znajdziemy też olejki eteryczne z lawendy i róży damasceńskiej, które opóźniają procesy starzenia się skóry stymulując syntezę kolagenu. Oprócz tego wzmacniają naczynia krwionośne, łagodzą obrzęki i podrażnienia.



    Koncentrat ma przepiękny różany zapach i konsystencję lekkiego masełka. Wystarczy lekko przesunąć opuszkiem po zbitej powierzchni kremiku i na palcu mamy idealną ilość kosmetyku na okolicę jednego oka. Oznacza to, że krem jest niesamowicie wydajny. Stosuję go już prawie miesiąc a zużycie jest minimalne, co zresztą widać na zdjęciu. Krem bardzo dobrze się rozprowadza i szybko się wchłania. Skóra nie jest ani matowa, ani lepka, ani też tłusta. Jest IDEALNA! Krem wtapia się w skórę, dzięki czemu świetnie się sprawdza pod makijażem. Nałożony na niego korektor nie waży się, nie spływa ani się nie ściera. Koncentrat świetnie się sprawdza zarówno na dzień jak i na noc



    Choć moja skóra nie jest ani bardzo dojrzała ani wrażliwa czy wiotka to na pewno potrzebowała odżywienia i rozjaśnienia. Koncentrat doskonale sobie z tymi potrzebami poradził i moja skóra bardzo się z nim polubiła. Mimo, że moich cieni wokół oczu nie zlikwiduje żaden krem (ot, taka uroda, takie geny) to krem od D'ALCHEMY widocznie je rozjaśnił. Często po niedostatecznej ilości snu cienie robiły się bardzo sine a powieki były opuchnięte. Od kiedy stosuję ten koncentrat nawet po nieprzespanej nocy moje oczy wyglądają na wypoczęte. Co do działania na zmarszczki to ciężko mi cokolwiek powiedzieć, gdyż nie dorobiłam się jeszcze żadnych w tej okolicy :P Mogę jednak potwierdzić, że skóra jest bardziej napięta, wygładzona i elastyczna. Jestem więc spokojna, że pomimo moich (prawie) 30 lat zmarszczki nie pojawią się zbyt szybko ;)



Sklep TOPESTETIC kolejny raz spełnił moje oczekiwania co do samego kosmetyku jak i do ogólnej obsługi. Dermokonsultantka bezbłędnie trafiła z doborem kremu pod oczy, przesyłka dojechała do mnie ekspresowo wraz z gadżetami i próbkami. Te jednak pokażę Wam w kolejnym wpisie :) 



    Jeśli nie znacie jeszcze marki D'ALCHEMY to bardzo was zachęcam do jej wypróbowania. Są to świetnej jakości, naturalne, wegańskie kosmetyki tworzone z dbałością o szczegóły. Marka korzysta ze szkła biofotonicznego, dzięki któremu kosmetyki zachowują wszystkie cenne właściwości. A wszystkie te kosmetyki znajdziecie oczywiście w ofercie sklepu TOPESTETIC :klik:


Kto z Was zna już tę markę? Czujecie się zachęceni? :)

piątek, 10 lipca 2020

BRING YOUR SMILE BACK - CZYLI WYBIELANIE ZĘBÓW Z EXPERT 38% OD DR MARTIN SCHWARZ

BRING YOUR SMILE BACK - CZYLI WYBIELANIE ZĘBÓW Z EXPERT 38% OD DR MARTIN SCHWARZ



    Większość z was pewnie się ze mną zgodzi jeśli powiem, że białe zęby dodają pewności siebie a nawet najpiękniejszy uśmiech będzie wyglądał dużo gorzej jeśli prezentuje pożółkłe uzębienie. Ja jestem z tych osób, które lubią "pokazywać ząbki". Lubię swój uśmiech a mój P zawsze powtarzał, że to właśnie tym uśmiechem skradłam jego serce ;) Dlatego dbam, aby moje zęby były zdrowe i  prezentowały się jak najlepiej. Bardzo długo zbierałam się do zafundowania sobie wybielania zębów w gabinecie stomatologicznym ale z pomocą przyszedł mi zestaw preparatów oral care od DR. MARTIN SCHWARZ :klik:, dzięki któremu zabieg wybielania mogę bezpiecznie wykonać w domowym zaciszu

FLEXI TRAYS :klik:


    To termokurczliwe nakładki na zęby, dzięki którym możliwe jest wykonanie wybielania zębów w domu. Takie nakładki są powszechnie stosowane do aplikacji zarówno żeli wybielających, antybakteryjnych jak i innych produktów do higieny jamy ustnej. Termoplastyczne nakładki mają przypominać szyny stosowane w gabinetach stomatologicznych ale dzięki materiałowi, z którego są wykonane jesteśmy w stanie dopasować je do swojego uzębienia w warunkach domowych. 
Wystarczy zanurzyć nakładkę w gorącej wodzie (~80 ͒C) na 5-7 sekund i następnie włożyć do ust by dopasować je do kształtu szczęki oraz zębów. Zalecam ostrożność, by nie poparzyć sobie dziąseł. Nie należy moczyć nakładek zbyt długo, gdyż mogą się zdeformować a ich krawędzie się skleić co niestety sprawia, że stają się one bezużyteczne. Lepiej powtórzyć proces kilka razy niż zniszczyć nakładkę. Po zakończonym formowaniu należy umieścić nakładki w zimnej wodzie by utrwalić ich kształt.


    Tak prezentują się uformowane nakładki. W zestawie otrzymujemy dwie nakładki, po jednej na górną i dolną szczękę oraz etui, które umożliwia bezpieczne i higieniczne przechowywanie. 

BIOSCALING :klik:



    Jest to preparat antybakteryjny, który w skuteczny sposób oczyszcza płytkę nazębną z nalotu i zapobiega gromadzeniu się niepożądanych substancji na powierzchni zębów. Uniemożliwia tym samym powstawanie kamienia nazębnego. Ponadto żel ten, dzięki swoim składnikom antybakteryjnym przywraca odpowiednie pH w jamie ustnej i zapobiega namnażaniu się bakterii odpowiedzialnych za nieświeży oddech a także zmniejsza ryzyko wystąpienia chorób przyzębia takich jak np. paradontoza
Żel do Bioscalingu możemy stosować na dwa sposoby: z wykorzystaniem nakładek oraz podczas szczotkowania zębów z dodatkiem (lub bez) pasty do zębów. Może być stosowany przed wybielaniem zębów lub niezależnie od niego. 

EXPERT 38% :klik:


    To intensywnie wybielający żel, z wykorzystaniem którego możemy uzyskać efekt porównywalny do efektów wybielania w gabinecie stomatologicznym. Żel EXPERT 38% pomaga utleniać i likwidować barwniki organiczne osadzające się na zębach podczas jedzenia i picia (np. kawa, herbata, czerwone wino, buraki itp). Receptura żelu wykorzystuje azotan potasu, glicerol oraz karbamid, które ograniczają wystąpienie nadwrażliwości zębów w trakcie i po zabiegu. 

METODA NAKŁADKOWA - CZYLI JAK STOSOWAĆ

    Zarówno Bioscaling jak i żel Expert 38% otrzymujemy w formie strzykawki o pojemności 5 ml wyposażonej w miarkę. Ułatwia to samą aplikację jak i odmierzenie odpowiedniej ilości preparatu. W przypadku Bioscalingu nakładamy od 0,5 do 1 ml żelu na każdy łuk tak, by żel pokrył wszystkie zęby ze wszystkich stron. Żel Expert 38% należy nałożyć w ilości 0,1 do 0,5 ml na każdy łuk  tak, by pokrył przednią powierzchnię zębów. W obu przypadkach należy pamiętać, by ilość żelu pokrywała zęby ale nie wypływała na dziąsła. O ile przy Bioscalingu żel musi pokrywać wszystkie zęby tak Expert 38% można zaaplikować tylko na przednie 8 (lub 10) zębów. Wybielanie zębów trzonowych nie ma najmniejszego sensu, no chyba że chcecie zaimponować swojemu stomatologowi :D 

    Przed nałożeniem preparatu należy wyszczotkować i osuszyć zęby. Także szyna powinna być sucha. Następnie nakładkę wraz z preparatem umieścić na zębach na około 30 minut uważając, by preparat nie wydostał się z szyn na dziąsła. Jeśli tak się zdarzy wystarczy zetrzeć nadmiar preparatu palcem lub chusteczką. Pozostawienie go na skórze może spowodować ból i podrażnienie. Po zakończonym zabiegu wystarczy wypłukać usta wodą a szyny wymyć szczoteczką z pastą do zębów i pozostawić do wyschnięcia. Cały cykl stosowania obu preparatów powinien trwać nie dłużej niż 12 dni a po każdym cyklu należy zrobić sobie 7 dni przerwy. Zabieg należy wykonywać co 1-3 dni lecz nie częściej niż raz dziennie w przypadku żelu wybielającego i nie częściej niż 5 razy w tygodniu w przypadku żelu antybakteryjnego. W trakcie trwania cyklu należy się powstrzymać od picia kawy, czerwonego wina oraz palenia papierosów ponieważ może to znacząco wpłynąć na efekty wybielania zębów. Oba żele należy przechowywać w lodówce.
   


MOJE WRAŻENIA?

    Bardzo ostrożnie podeszłam do tematu wybielania zębów, gdyż miałam złe doświadczenia sprzed kilku lat z innym produktem o podobnej formule. Nabawiłam się wtedy silnej i długotrwałej  nadwrażliwości zębów. Dobrze się przygotowałam, przeczytałam wszystkie informacje dostępne w ulotkach i na stronie producenta, co dało mi poczucie bezpieczeństwa. Po pierwszym Bioscalingu moje zęby były odczuwalnie oczyszczone i wygładzone. Pierwsze dwa zabiegi wykonałam metodą nakładkową, obecnie żel stosuję podczas szczotkowania zębów przed ich wybielaniem. 
Z żelem Expert 38% obchodziłam się delikatniej choć nie uchroniło mnie to przed popełnieniem błędów. Głównym problemem podczas pierwszej aplikacji była przede wszystkim zbyt duża ilość produktu, gdyż nałożyłam maksymalną dozwoloną ilość. To niestety poskutkowało wypłynięciem żelu na dziąsła i ich lekkim podrażnieniem. Duża ilość produktu nie wpłynęła też dobrze na moje zęby, gdyż przed kilka godzin odczuwałam pewien dyskomfort. Jak widać, nie zawsze więcej to znaczy lepiej ;) Nauczona doświadczenie podczas kolejnych aplikacji aplikowałam 0,1 ml na łuk i ta ilość zdecydowanie mi odpowiada. 
Efekt delikatnego rozjaśnienia był widoczny już po pierwszej aplikacji. Byłam tak podekscytowana, że co codziennie pytałam mojego P "jak tam moje ząbki? są bielsze? widać?" :D 

    Czy polecam? Zdecydowanie tak. Jestem zadowolona zarówno z Bioscalingu, który pozwala mi utrzymać świeży oddech i dbać o higienę jam ustnej jak i z Żelu Expert 38%. Moje zęby są zdecydowanie jaśniejsze. Wyrównał się ich koloryt, co widzę szczególnie po kłach, które zawsze były odcień ciemniejsze niż reszta zębów. Nie wystąpiła u mnie nadwrażliwość zębów, której tak się bałam więc z pewnością wrócę kiedyś do tych produktów. Myślę, że świetnie się sprawdzą przed większą okazją jak np ślub ;) Podrzucam Wam link do rankingu preparatów wybielających zęby, w którym przeczytacie o produktach marki Dr. Martin Schwarz :klik:

Zdjęcia nie były w żaden sposób retuszowane. Różnica w kolorze skóry wynika z braku makijażu na zdjęciu "po" oraz delikatnej różnicy w świetle w jakim były wykonywane oba zdjęcia


    Zaczynając wybielanie nie zależało mi na efekcie wow a raczej na rozjaśnieniu zębów, dlatego wybielanie zaplanowałam sobie co dwa dni. Spodziewałam się, że przez wybielanie zębów co drugi dzień z wykorzystaniem mniejszej ilości żelu będzie potrzeba więcej czasu na osiągnięcie zadowalającego rezultatu. Efekt jednak przerósł moje oczekiwaniaPo każdym kolejnym użyciu zęby były coraz jaśniejsze, a to co widzicie na zdjęciu to efekt 7 sesji wybielania (po 25- 30 minut) z wykorzystaniem około 0,1 ml żelu na łuk. Podczas zabiegów nie odczuwałam żadnych dolegliwości czy suchości w jamie ustnej. Zęby wybielały się równomiernie bez plam czy białych kropek. 

    Dzięki tym produktom zdecydowanie zmieniłam zdanie na temat wybielania zębów w domu. Przekonałam się, że takie wybielanie może odbyć się bez bólu i podrażnień i może dać naprawdę świetne rezultaty. 



Mieliście okazję stosować żel Expert 38% lub Bioscaling? Jak Wasze wrażenia? A może wciąż macie jakieś obawy


Copyright © in progress , Blogger