piątek, 18 września 2020

NOWOŚCI KOSMETYCZNE - BECLINIC

NOWOŚCI KOSMETYCZNE  - BECLINIC

Hej! Jakiś czas temu otrzymałam paczkę ambasadorską ze sklepu BeClinic i dziś chciałabym pokazać Wam zawartość tej paczki i krótko opowiedzieć o kosmetykach, które w niej znalazłam. 
Zapraszam do czytania :)




    BeClinic to sklep z naturalnymi kosmetykami (i nie tylko!) z najwyższej półki. Zakupy możecie zrobić zarówno w sklepie internetowym :klik: jak i stacjonarnie w sklepie w galerii Riviera w Gdyni. Sklep jest świetnie wyposażony w polskie i zagraniczne kosmetyki naturalne, akcesoria a także naturalne produkty dla zwierząt. 


Sklep niedawno obchodził swoje pierwsze urodziny i z tej okazji są dostępne różne promocje i rabaty, które warto sprawdzić :)




    W paczce znajdowały się miniatury naturalnych produktów polskich marek, które zabezpieczone zostały drzewnymi opiłkami. Bardzo lubię, gdy sklepy pakują zamówienia i paczki w ekologiczny sposób, bez plastiku. Ponadto w sklepie jest możliwość płatności do 30 dni po złożeniu zamówienia. Dzięki temu możemy zaszaleć na promocjach bez względu na to, że do wypłaty zostało jeszcze kilka dni :D


WODA MICELARNA - CLOCHEE :klik:




    Relaksujący płyn micelarny na bazie hydrolatów z kwiatów pomarańczy oraz róży damasceńskiej. Świetnie nadaje się do demakijażu i oczyszczenia twarzy, może być stosowany podczas porannej jak i wieczornej pielęgnacji. Stanowić będzie świetny podkład pod krem czy serum. Wykazuje działanie przeciwzapalne, wygładzające i odprężające a także wzmacnia naczynka krwionośne. Ma bardzo przyjemny zapach, który na pewno umili pielęgnację. 

    Świetnie radzi sobie z delikatnym makijażem, nie szczypie w oczy, nie zostawia lepkiej warstwy na skórze ani jej nie podrażnia. Choć nie specjalnie przepadam za płynami micelarnymi tak ten gagatek bardzo przypadł mi do gustu. 


GLOW UP! MASKA OD ALKEMIE :klik:




    Maska i peeling w jednym! Naładowana ekstraktami z superowoców (guarany, aceroli, żurawiny, itp) ma działanie energetyzujące i regenerujące skórę. Zawiera dużą dawkę rozpuszczalnej w olejach witaminy C, masło moringa, wosk z borówki a także olej arganowy, morelowy i babassu. Maska niweluje oznaki zmęczenia, stresu, odbudowuje warstwę hydrolipidową skóry i pobudza produkcję kolagenu. Świetnie sprawdzi się do skóry szarej i pozbawionej blasku.

    To bardzo ciekawy produkt o przyjemnym zapachu i interesującej formie. Maska ma bardzo kremową konsystencję, w której zatopione są drobinki nasion ryżu oraz zmielone płatki róży. Skóra po użyciu jest odświeżona i nawilżona. a drobinki delikatnie złuszczają martwy naskórek. Maska dobrze się rozprowadza, nie szczypie i nie zastyga, dzięki czemu łatwo jest ją zmyć. 





BALSAM DO CIAŁA D'ALCHEMY :klik



    Bogaty balsam do ciała na bazie hydrolatów z oczaru, werbeny i kwiatu pomarańczy, naładowany olejkami eterycznymi z cytrusów oraz ekstraktami z m.in. guarany, aceroli, żurawiny, rozmarynu. Formuła wzbogacona o oleje i masła roślinne nawilża i chroni skórę przed zanieczyszczeniami oraz promieniami UV. Balsam wspomaga proces regeneracji naskórka, odżywia skórę, nawilża i odmładza jednocześnie ją wzmacniając. 

    Balsam jest bardzo przyjemny w stosowaniu a skóra jest po nim bardzo aksamitna i otulona delikatnym (lecz nietłustym) filmem, który chroni przed utratą wilgoci. Niezwykle piękny zapach orzeźwia nutami cytrusów i długo utrzymuje się na skórze. Dzięki swojej lekkiej formule jest idealny na lato, bo gdy ciężkie balsamy oblepiają skórę, ten pięknie się wchłania nie pozostawia tłustej ani lepkiej warstwy.

BALSAM DO BIUSTU MOKOSH :klik:


 

    Krem, który dzięki zawartości fitoestrogenów pochodzących z ekstraktów roślinnych, wykazuje działanie przeciwutleniające jednocześnie mocno nawilżając delikatną skórę kobiecego biustu. Witaminy A, B i E, kwasy tłuszczowe oraz składniki mineralne zawarte w olejach z czarnuszki, kozieradki, jojoba oraz makadamia doskonale odżywiają i uelastyczniają skórę.

    Balsam przepięknie pachnie wanilią i ten zapach utrzymuje się na skórze przez cały dzień. Mój P uwielbia, gdy smaruję się tym balsamem <3 Świetnie nawilża i wygładza skórę, nie powoduje podrażnień nawet w okolicy sutków, gdzie skóra jest bardzo delikatna. Nie będę oszukiwać, piersi mam małe :P ale mimo prawie 30 lat nadal jędrne i nie zauważyłam spektakularnego efektu. Lubię jednak sam rytuał nakładania tego balsamu, który łączę z delikatnym masażem piersi, co pomoże im dłużej pozostać na swoim miejscu ;) 


 




Aktualnie produkty wspomnianych wyżej marek w sklepie BeClinic są objęte promocją -10% oraz darmową dostawą. 





Do paczki dołączone były także próbki oraz odręcznie napisany liścik. To bardzo miłe, ponieważ paczka jest w pewien sposób spersonalizowana i mam poczucie, że ktoś włożył w jej przygotowanie trochę swojego serca <3





Który z tych kosmetyków mieliście już okazję poznać? Który zaciekawił Was najbardziej? A może roboiliście już zakupy w sklepie BeClinic? Jeśli nie, to bardzo polecam :)


wtorek, 8 września 2020

KOSMETYCZNE RECENZJE PART 15 - BIOLOGIQUE RECHERCHE OD TOPESTETIC

KOSMETYCZNE RECENZJE PART 15 - BIOLOGIQUE RECHERCHE OD TOPESTETIC
    Dzień dobry kochani! Wróciłam z weekendowych wojaży i choć było intensywnie to naładowałam akumulatory i mam mnóstwo siły i chęci do działania ;) Dzisiejszy post miałam w planach dodać w zeszłym tygodniu, jednak w związku z przygotowaniami do wyjazdu nie znalazłam na to czasu. 


W dzisiejszym poście chciałabym przedstawić Wam miniatury kosmetyków marki BIOLOGIQUE RECHERCHE, które otrzymałam w gratisie wraz z ostatnią paczką ze sklepu TOPESTETIC. Ta marka to dla mnie zupełna nowość dlatego postanowiłam podzielić się z Wami moimi wrażeniami ;)




BIOLOGIQUE RECHERCHE :klik:

    To francuska marka z przeszło 40 letnią tradycją specjalizująca się w kosmetykach biologicznych przeznaczonych do stosowania w profesjonalnych gabinetach jak i w pielęgnacji domowej. Produkty tej marki cechują się zawartością składników aktywnych o najwyższych dostępnych stężeniach (od 23 do ponad 60%) oraz wyłącznie naturalnymi substancjami zapachowymi. Marka Biologique Recherche stawia na innowacje i wykorzystywanie autorskich metod pozwalających na zachowanie oryginalnych struktur składników aktywnych. Dzięki temu kosmetyki wykazują się wysoką skutecznością nawet już po kilku dniach stosowania.




SZAMPON DOTLENIAJĄCY :klik:

    To delikatny szampon, który odżywia i wygładza włosy oraz przywraca im blask i równowagę. Działa odświeżająco na skórę głowy redukując łupież i regulując wydzielanie sebum. Drożdże piwne oraz witamina B3 odpowiadają za oczyszczanie, ocet cydrowy nadaje włosom blasku a wyciąg z jedwabiu je odbudowuje. Na próżno tu szukać SLS, dlatego szampon świetnie nadaje się do codziennego stosowania. 




    W związku z tym, że myję włosy metodą OMO, szampony stosuję średnio raz w miesiącu. Nie ukrywam, że odrobinę się bałam, gdyż naturalne szampony często słabo się pieniły i bardzo plątały moje włosy. Szampon dotleniający okazał się dla mnie naprawdę dużym zaskoczeniem. Dobrze się pieni (choć nie była to spektakularna, mięsista piana jak w przypadku szamponów z mocnymi detergentami :P ), świetnie oczyszcza skórę głowy i włosy i łatwo się wypłukuje. Nie miałam też problemu z rozczesaniem włosów. Nie zauważyłam swędzenia czy podrażnienia, a włosy były gładkie i miękkie. Jedyną rzeczą, która mnie zdziwiła, był kompletny brak zapachu.


SUCHY OLEJEK DO CIAŁA :klik:

 Głęboko nawilżający olejek, który można stosować na skórę ciała i twarzy oraz na włosy. W składzie znajdziemy oleje ze słonecznika, pestek moreli, ylang-ylang, sezamowy i kokosowy, wyciągi z gardenii, pomidora, rozmarynu, marchwi oraz olej z annato. Poleca się do skóry opalonej, odwodnionej i pozbawionej blasku.




W mojej pielęgnacji bardzo lubię stosować olejki, dlatego z nieskrywaną ciekawością podeszłam do testowania tego produktu. Podobnie jak szampon, olejek jest prawie bezzapachowy. Jedynym zapachem, który jest wyczuwalny jest delikatny aromat nasion słonecznika. Suchy olejek bardzo mnie zaskoczył, bo nie spodziewałam się takiego aksamitnego wykończenia. Po wmasowaniu olejku skóra jest miękka, świetnie nawilżona i bez wyczuwalnego tłustego filmu. Ponadto, dzięki wyciągowi z marchwi, olejek delikatnie podkręca opaleniznę co zapewnia skórze promienny wygląd. Produkt świetnie się sprawdził także jako kosmetyk do twarzy a i moje włosy bardzo go polubiły. Moje loki dzięki niemu były miękkie i sprężyste. Olejek jest bardzo wydajny, co niewątpliwie jest jego dużym atutem.





    Choć to tylko miniaturki o pojemności zaledwie 30ml to już tyle wystarczy, by przekonać się o wysokiej jakości kosmetyków w nich zamkniętych. Mogę śmiało stwierdzić, że są to kosmetyki ekskluzywne a swoim działaniem i składem zdecydowanie zasługują na to określenie. Co ciekawe, buteleczki były opatrzone plombą, dzięki czemu mam pewność, że nikt przede mną ich nie otwierał. Nie było bowiem możliwości, by otworzyć butelkę bez uszkodzenia czy zerwania zabezpieczenia. 


Sklep Topestetic niezmiennie zaskakuje mnie jakością dostępnych produktów oraz ekspresową (i darmową) przesyłką bez względu na wartość zamówienia a próbki i gadżety dodatkowo zachęcają do kolejnych zakupów. 





Poznaliście już tę markę, czy jest to dla Was nowość jak i dla mnie?
Kto z Was poznał już sklep Topesetic?

wtorek, 25 sierpnia 2020

KOSMETYCZNE RECENZJE PART 14 - CLOCHEE OD TOPESTETIC

KOSMETYCZNE RECENZJE PART 14 - CLOCHEE OD TOPESTETIC
    Musicie mi wybaczyć moją chwilową nieobecność ale ostatni czas nie sprzyjał blogowaniu :P Pogoda była piękna więc szkoda było siedzieć przed komputerem. Poza tym zwlekałam odrobinę z tym postem bo czekałam na pewien "gadżet", dzięki któremu zdjęcia na bloga wskoczą na wyższy level :D Mam nowy aparat więc jeden z trzech założeń na ten rok mogę sobie odhaczyć ;) Zdjęcia dziś bardzo surowe, bez obróbki. Jeszcze uczę się obsługi aparatu ale chyba nie jest najgorzej ;)



    Z polską marką CLOCHEE spotykam się nie pierwszy (i na pewno nie ostatni raz). Pierwszymi produktami tej marki były produkty do twarzy, o których pisałam tutaj :klik. Pięknie pachnące serum do twarzy bardzo przypadło mi do gustu i niewątpliwie stało się jednym z moich ulubionych kosmetyków do twarzy. Dziś jednak opowiem Wam, jak sprawdziły się u mnie kosmetyki do ciała tej marki.

ODŻYWCZY PEELING CUKROWY Z CYNAMONEM :klik:

    Jest to kosmetyk odpowiedni dla każdego rodzaju skóry. Oprócz oczywistego złuszczania naskórka, zapewnia skórze także nawilżenie, zmiękczenie oraz relaks. Dzięki zawartości drobinek kory cynamonu działa odprężająco jednocześnie pobudzając krążenie. Jest też świetnym pomocnikiem w walce z cellulitem


    W składzie, oprócz cukru i wspomnianej już kory cynamonu znajdziemy bogate w witaminy A, F i E i wiele cennych kwasów tłuszczowych masło shea a także olej ze słodkich migdałów, który jest naładowany witaminami (A, B1, B2, B6, D i E). Kolejną substancją nawilżającą jest olej kokosowy znany ze swoich okluzyjnych właściwości okluzyjnych. Ostatnią substancją odpowiedzialną za efekt nawilżenia jest olej z nasion słonecznika, który działa wygładzająco i przeciwrodnikowo. W składzie możemy znaleźć dodatkowo hydrolat z pomarańczy, który odżywia skórę, działa przeciwobrzękowo i wzmacnia naczynia krwionośne. Mamy tu także witaminę E, czyli Tocopherol, który działa przeciwstarzeniowo oraz wzmacnia i chroni skórę.


    Ten peeling to zdecydowanie typ tłuścioszka, aczkolwiek jest to inny rodzaj tłustości, niż w przypadku peelingów na bazie parafiny. Zapach przypomina mi aromat piernika i zdecydowanie pasuje mi do jesieni i zimy, niż do lata ale był świetnym umilaczem chłodniejszych, lipcowych wieczorów. Cudownie otulał ciało. Skóra już po jednym użyciu wygląda lepiej. Kora cynamonu świetnie sprawdza się w roli delikatnego zdzieraka a cukier jej w tym skutecznie pomaga. Dodatkowo skóra jest delikatnie zbrązowiona więc wygląda zdrowiej i bardziej promiennie. Aromat cynamonu cudnie wypełnia łazienkę i dość długo utrzymuje się na skórze. Lubię ten efekt natychmiastowego nawilżenia i wygładzenia po użyciu tego peelingu. To uczucie nawilżenia utrzymuje się bardzo długo, więc codzienne stosowanie nie jest konieczne. Na pewno zostawię sobie odrobinę peelingu na chłodniejsze miesiące, bo zapach jest typowo zimowy. Na pewno spodoba się wszystkim "jesieniarom" :D

GLOW BODY BALM :klik:

    Balsam do ciała, który ma nawilżyć skórę i nadać jej zdrowego blasku dzięki zawartości złotej miki. Jest to składnik mineralny, który odbija i rozprasza światło, a dzięki temu skóra pięknie błyszczy w słońcu. Erytruloza i ekstrakt z bursztynu odpowiadają za efekt opalonej skóry bez smug i podrażnień. Mamy tu także ekstrakt z bambusa, który jest naturalnym filtrem UVA i UVB i dodatkowo poprawia metabolizm i jędrność skóry. Olej z orzechów włoskich jest odpowiedzialny za nawilżenie i ochronę skóry przed wysychaniem odbudowując jej naturalną barierę lipidową. Do tego stanowi naturalny filtr SPF 3-4. Poza tym w składzie jest jeszcze sok z liści aloesu, który wykazuje działanie przeciwzapalne, przeciwstarzeniowe, regenerujące oraz wiele innych a także Tocopherol i masło shea


    To mój pierwszy balsam z drobinkami od wielu lat, ale też pierwszy tak bardzo tymi drobinkami naładowany balsam, jaki kiedykolwiek miałam! Efekt, jaki daje na skórze jest intensywny ale nie przesadzony. Drobinki są malutkie i pięknie rozpromieniają skórę. Co dla mnie ważne, nie migrują, nie zbierają się w dołach podkolanowych czy zgięciach łokci i nie przenoszą się na ubrania. Dzięki temu, zaraz po nałożeniu balsamu mogłam założyć jasną sukienkę czy szorty bez obawy o plamy na ubraniach. Balsam jest dość treściwy ale lekki, dzięki temu szybko się wchłania. Łatwo się rozprowadza a skóra się po nim nie lepi. Balsam, oprócz rozświetlenia, zapewnia również nawilżenie na całkiem wysokim poziomie. Od razu po nałożeniu balsamu skóra wygląda piękniej, drobinki cudownie podkreślają opaleniznę i delikatnie ją "podkręcają". Balsam nie pozostawia smug i nie powoduje podrażnień. Jedyne, co nie do końca mi się podoba to zapach. Nie ma w nim nic szczególnego ale jest na tyle delikatny, że mi nie przeszkadza. To zdecydowanie mój ulubiony kosmetyk na lato i chyba muszę zrobić sobie zapas, ponieważ jest to edycja limitowana.

na zdjęciu efekt jest bardzo delikatny. na żywo wygląda o wiele lepiej 


    Kolejne spotkanie z marką CLOCHEE okazało się bardzo przyjemne. Nie zdarzyło się dotąd, by którykolwiek z kosmetyków tej marki zaszkodził mojej skórze, więc na pewno będę do niej wracać. Dodatkowo zachęca fakt, że jest to polska, ekologiczna i dbająca o zwierzęta i środowisko marka a produkty są wegańskie. Mam w "poczekalni" jeszcze jeden post o kosmetykach tej marki, co świadczy o mojej naprawdę sporej sympatii. Wszystkie kosmetyki tej marki znajdziecie w sklepie TOPESTETIC, gdzie zawsze możecie liczyć na próbki i gadżety a także darmową wysyłkę. Ja tym razem dostałam lustereczko, które bardzo mi się przyda i już znalazło swoje miejsce w mojej torebce.



Kto z Was, tak jak ja, lubi markę clochee? A kto z Was jeszcze jej nie zna? Może macie jakieś swoje ulubione kosmetyki tej marki? Koniecznie dajcie znać!

wtorek, 11 sierpnia 2020

FOTOMODELING PART 7 - ADELA PHOTO PATOLOGY 2014

FOTOMODELING PART 7 - ADELA PHOTO PATOLOGY 2014
    W końcu! Po kilku miesiącach przygotowałam dla Was post fotomodelingowy. Zbierałam się do tego dość długo, bo chronologicznie wchodzimy w najbardziej intensywny pod względem zdjęciowym dla mnie czas. Cały 2014 rok był bardzo obfity w sesje zdjęciowe i długo się zastanawiałam jak by te rok "ugryźć". Tym razem postanowiłam zrobić post zbiorczy. Przy okazji opowiem Wam co nieco o pewnym fotograficznym wydarzeniu.

PLENERY FOTOGRAFICZNE

    W fotograficznym półświatku funkcjonuje wiele form i sposobów na realizację sesji zdjęciowych. Są na przykład sesje indywidualne, grupowe, warsztaty a także plenery fotograficzne. Co to właściwie jest i z czym to się je?
To zazwyczaj kilkudniowe wydarzenie, w którym biorą udział fotografowie, modelki,makijażyści a czasem również styliści. Ceny uczestnictwa mogą być różne dla poszczególnych grup ale nie muszą. Każdy plener rządzi się swoimi prawami i obowiązują różne zasady uczestnictwa. By uczestniczyć w niektórych z nich będzie trzeba przejść selekcję pod względem adekwatności portfolio do danego pleneru. 
Takie plenery mają na celu, oprócz poznawania nowych osób, przede wszystkim robienie zdjęć. Podjęte w czasie pleneru współprace odbywają się głównie na zasadach TFP (czyli nikt nikomu nie płaci). W związku z tym, że na takim plenerze jest od kilkunastu do kilkudziesięciu osób wachlarz możliwości jest bardzo szeroki. 
Lista uczestników pleneru jest ogólnodostępna, dzięki czemu z wyprzedzeniem można przejrzeć portfolia uczestników i umówić się z fotografem czy modelką na konkretną sesję. Niektórzy lubią mieć już wcześniej ułożony plan działania ale spora część woli działać spontanicznie. Dobrze jest jednak mieć chociaż jakieś wyobrażenie lub kilka inspiracji na temat zdjęć jakie chciałoby się zrobić. 

ADELA PHOTO PATHOLOGY 

    To jedno z pierwszych tego typu wydarzeń, w jakich miałam okazję brać udział. Muszę przyznać, że było to bardzo ciekawe doświadczenie zarówno pod względem fotograficznym, jak i towarzyskim. Mogłam osobiście poznać fotografów, których wcześniej znałam tylko z internetu, i których zdjęcia wielokrotnie podziwiałam. To, co od razu mi się spodobało to to, że mimo różnorodności pod względem doświadczenia, rodzaju wykonywanych zdjęć czy sprzętu nikt się nie wywyższał ani nikt nikomu nie umniejszał. 

    Na "Adelę" pojechałam z całą ekipą z mojego rodzinnego Nowego Miasta Lubawskiego, gdzie jeszcze wtedy mieszkałam. Nie byłam więc sama. choć z pewnością byłam wtedy najmniej doświadczona z całej paczki ;)

    Klimat tego pleneru jest niesamowity. Nie ma ograniczeń czasowych. każdy może pracować z kim chce, jak długo chce i o której godzinie mu się podoba. W pomieszczeniach, czy na świeżym powietrzu. Jedyne, co może kogokolwiek ograniczyć to jego własna kreatywność. To też świetna okazja, by podpatrzeć jak pracują bardziej doświadczeni fotografowie, modelki czy makijażyści.

    Adela Photo Pathology w 2014 roku była plenerem w dużej mierze analogowym i aktowym. Ale oczywiście nikt nikogo do pozowania nago nie zmuszał. Mimo, że był to mój pierwszy plener to udało mi się zrealizować kilka naprawdę ciekawych sesji. Pokażę Wam tylko niektóre ze zdjęć, bo duża część była stricte aktowa i nie chcę ich upubliczniać. Nie zmienia to faktu, że było to dla mnie świetne doświadczenie a zdjęcia powstałe na plenerze pozostają dla mnie cudowną pamiątką :)

ANNA ZIĘTEK

    Moja Anna, która zna mnie dobrze i umie mnie fotografować jak nikt. "Czujemy się" nawzajem i uwielbiam każdy kadr z jej ręki. O Ani będzie kiedyś osobny post



Ania cyknęła tylko dwie fotki, ale strasznie mi się podoba ta gra cieni

ADAM PIJACZYŃSKI

    To kolega z mojego miasta. Wtedy, tak jak i ja, dopiero zaczynał ale mamy już za sobą sporo świetnych zdjęć



mój ulubiony portret z tego pleneru 

PIOTR ŁUKASZUK

    Spokojny facet z Białegostoku. Zabytkowymi aparatami potrafi wyczarować piękne obrazki


po tym zdjęciu polubiłam swój profil 



bywało chłodno


MACIEJ LEŚNIAK

    Kolejny utalentowany fotograf





ADRIAN SZTRUKS

    Najbardziej nieokrzesany fotograf, z jakim do tej pory pracowałam. Zdjęcia były robione w totalnym mroku około północy. Adrian doświetlał zdjęcia ręczną lampką LED i uważam, że dało to mega efekt. Zdjęcia są odważne i lekko kontrowersyjne ale też bardzo spontaniczne.









Na te zdjęcia przyszło mi czekać 6 lat :P

 PAWEŁ BRZEZIŃSKI

moje jedyne do tej pory zdjęcie w zbożu :D

 ROBERT LUBAŃSKI

uwielbiam "pleckowe" zdjęcia

APP 2020

    A w tym roku dobędzie się jubileuszowa edycja pleneru Adela Photo Pathology z okazji 10 lecia istnienia. Dość spontanicznie i w ostatnim momencie podjęłam decyzję, że też pojadę! Chociaż 2020 jest dość kiepskim rokiem to dla mnie jest też dość przełomowy. W tym roku dzieje się mój powrót do fotomodelingu i jestem tym na maksa podekscytowana! Zrealizowałam już kilka sesji i wiem, że jest to możliwe i że nadal to czuję :D
Wrześniowa "Adela" na pewno zostanie dokładnie zrelacjonowana na moim instagramie a także tu, na blogu :)

Co myślicie o tych zdjęciach? Które najbardziej przypadły Wam do gustu a które najmniej? 
 
 
 
Poprzedni post z tej serii: FOTOMODELING PART 6. - NIMFA WODNA

wtorek, 4 sierpnia 2020

DOMOWE SPA - SZCZOTKOWANIE CIAŁA NA SUCHO

DOMOWE SPA - SZCZOTKOWANIE CIAŁA NA SUCHO
Dziś miał być post fotograficzny, ale... nie jestem nim usatysfakcjonowana na tyle, by go opublikować, więc pojawi się gdy już go dopracuję :P Zamiast niego dziś będzie post o moim małym domowym SPA, a w zasadzie o jednym konkretnym zabiegu. Zapraszam do czytania!


    Już kiedyś pisałam Wam, że bardzo lubię próbować różnych, nowych sposobów na poprawę kondycji  mojej skóry. Dziś napiszę o szczotkowaniu na sucho i o tym jaki ma ono wpływ na nasze ciało.

PO CO?

    Z anatomicznego punktu widzenia skóra jest organem stanowiącym ochronną powłokę dla wszystkiego, co znajduje się za nią. Mięśni, naczyń krwionośnych, narządów itp. Skóra zapobiega przedostawaniu się wszelkich bakterii, zarazków czy drobnoustrojów do wewnątrz ciała. Ochrona nie jest jednak jedyną funkcją skóry. Co ważne, skóra uczestniczy także w detoksykacji organizmu. To właśnie przez skórę (ale oczywiście nie tylko) za pomocą potu czy złuszczającego się naskórka z naszego organizmu usuwane są toksyny i zanieczyszczenia więc ważnym jest, by pomóc skórze spełniać tę funkcję bardziej efektywnie. Jak? No właśnie przez szczotkowanie.

CO DAJE SZCZOTKOWANIE CIAŁA?

  • pomaga zwalczać cellulit i ujędrniać skórę
  • pobudza krążenie limfy, co wspomaga samooczyszczanie się organizmu
  • złuszcza martwy naskórek i zapobiega wrastaniu włosków
  • uelastycznia skórę i zapobiega rozstępom
  • pobudza skórę i jednocześnie ją relaksuje
  • ułatwia wchłanianie kosmetyków pielęgnacyjnych
Przeciwwskazania? Podrażniona skóra, rany otwarte, świeże blizny i aktywne choroby skóry. Również osoby ze skórą naczynkową powinny uważać.

TECHNIKA I CZAS?

    Jedyną zasadą, jaka obowiązuje jest kierunek ruchu. Jak w każdym masażu wszelkie ruchy kierujemy do centrum ciała, czyli do serca. To znaczy, że jeśli zaczynamy od stóp to ruchy muszą być skierowane w stronę tułowia. W zasadzie, by uprościć tę zasadę, można przyjąć kierunek ruchu do głównych węzłów chłonnych, czyli do pachwin, pach i okolic żuchwy.

    Całe szczotkowanie to zabieg bardzo ekspresowy, bo trwa około 5 minut. Siłę szczotkowania należy dopasować do okolicy i do własnych odczuć. Nogi, gdzie skóra jest nieco grubsza a pod nią często znajduje się warstwa tłuszczu, możemy potraktować mocniej, brzuch i okolice piersi delikatniej.

    Zaleca się wykonanie około 7 ruchów na strefę (podudzie, udo, ramię, przedramię itp.). Na kończynach górnych i dolnych najlepiej wykonywać ruchy wzdłużne, na brzuchu i piersiach ruchy okrężne zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Oczywiście z pominięciem sutków. Ciało można szczotkować codziennie i bez względu na porę dnia. Rankiem szczotkowanie pobudzi skórę a wieczorem ją zrelaksuje. Nie warto jednak przesadzać z ilością i długością zabiegu, ponieważ skóra może się przyzwyczaić do tego rodzaju bodźców i przestanie na nie reagować.

JAKA POWINNA BYĆ SZCZOTKA?

    Na pewno naturalna. Są szczotki zarówno z włosia zwierzęcego, jak i roślinnego. Możecie je kupić n.p w sklepie Nested, Lulalove a także w sklepie Topestetic :) O szczotkę również trzeba dbać i czyścić ją regularnie. Masując nią skórę zbieramy część martwego naskórka, który gromadząc się między włoskami jest świetną pożywką dla drobnoustrojów. Wystarczy raz w tygodniu wymyć włosie szczotki mydłem, wypłukać ciepłą wodą i odstawić do wyschnięcia włosiem do dołu. Pamiętając tylko, by nie odstawiać jej na kaloryfer bo szczotka może popękać. 

MOJE WRAŻENIA?

    Na początku szczotkowanie nie było zbyt przyjemne a skóra po zabiegu była lekko zaczerwieniona. Jednak to nic dziwnego, gdy traktuje się ją tak niedelikatnymi "narzędziami" Obecnie bardzo lubię szczotkować ciało a szczególnie lubię szczotkować nogi i pośladki. Moja szczotka to typowy "noname" który dostałam kiedyś w gratisie jednak mimo to świetnie spełnia swoją rolę. Czy zauważyłam jakąś zmianę? Tak. Od kiedy regularnie szczotkuję ciało moja skóra jest w dużo lepszej kondycji. Nie wygląda na przesuszoną, gdyż regularnie pozbywam się martwego naskórka. Jest jędrniejsza i lepiej wchłania kosmetyki. Nie mam problemu z wrastającymi włoskami a na mojej skórze dużo rzadziej pojawiają się krostki. 

    Skórę nóg i pośladków szczotkuję nieco mocniej niż resztę ciała. Dekolt, piersi i brzuch dużo delikatniej, praktycznie z zerowym naciskiem, ponieważ tu skóra jest cieńsza i dużo szybciej robi się czerwona. Po skończonym szczotkowaniu wskakuję pod prysznic a potem wcieram balsam lub olejek (np ten z veoli botanica). Jest do dla mnie świetna alternatywa dla peelingów, po których często muszę myć całą kabinę prysznicową :P 




Ciekawa jestem, czy Wy stosowaliście kiedyś ten zabieg? Polubiliście szczotkowanie czy raczej nie jest to Wasz ulubiony zabieg? ;)


Copyright © in progress , Blogger