wtorek, 25 sierpnia 2020

KOSMETYCZNE RECENZJE PART 14 - CLOCHEE OD TOPESTETIC

KOSMETYCZNE RECENZJE PART 14 - CLOCHEE OD TOPESTETIC
    Musicie mi wybaczyć moją chwilową nieobecność ale ostatni czas nie sprzyjał blogowaniu :P Pogoda była piękna więc szkoda było siedzieć przed komputerem. Poza tym zwlekałam odrobinę z tym postem bo czekałam na pewien "gadżet", dzięki któremu zdjęcia na bloga wskoczą na wyższy level :D Mam nowy aparat więc jeden z trzech założeń na ten rok mogę sobie odhaczyć ;) Zdjęcia dziś bardzo surowe, bez obróbki. Jeszcze uczę się obsługi aparatu ale chyba nie jest najgorzej ;)



    Z polską marką CLOCHEE spotykam się nie pierwszy (i na pewno nie ostatni raz). Pierwszymi produktami tej marki były produkty do twarzy, o których pisałam tutaj :klik. Pięknie pachnące serum do twarzy bardzo przypadło mi do gustu i niewątpliwie stało się jednym z moich ulubionych kosmetyków do twarzy. Dziś jednak opowiem Wam, jak sprawdziły się u mnie kosmetyki do ciała tej marki.

ODŻYWCZY PEELING CUKROWY Z CYNAMONEM :klik:

    Jest to kosmetyk odpowiedni dla każdego rodzaju skóry. Oprócz oczywistego złuszczania naskórka, zapewnia skórze także nawilżenie, zmiękczenie oraz relaks. Dzięki zawartości drobinek kory cynamonu działa odprężająco jednocześnie pobudzając krążenie. Jest też świetnym pomocnikiem w walce z cellulitem


    W składzie, oprócz cukru i wspomnianej już kory cynamonu znajdziemy bogate w witaminy A, F i E i wiele cennych kwasów tłuszczowych masło shea a także olej ze słodkich migdałów, który jest naładowany witaminami (A, B1, B2, B6, D i E). Kolejną substancją nawilżającą jest olej kokosowy znany ze swoich okluzyjnych właściwości okluzyjnych. Ostatnią substancją odpowiedzialną za efekt nawilżenia jest olej z nasion słonecznika, który działa wygładzająco i przeciwrodnikowo. W składzie możemy znaleźć dodatkowo hydrolat z pomarańczy, który odżywia skórę, działa przeciwobrzękowo i wzmacnia naczynia krwionośne. Mamy tu także witaminę E, czyli Tocopherol, który działa przeciwstarzeniowo oraz wzmacnia i chroni skórę.


    Ten peeling to zdecydowanie typ tłuścioszka, aczkolwiek jest to inny rodzaj tłustości, niż w przypadku peelingów na bazie parafiny. Zapach przypomina mi aromat piernika i zdecydowanie pasuje mi do jesieni i zimy, niż do lata ale był świetnym umilaczem chłodniejszych, lipcowych wieczorów. Cudownie otulał ciało. Skóra już po jednym użyciu wygląda lepiej. Kora cynamonu świetnie sprawdza się w roli delikatnego zdzieraka a cukier jej w tym skutecznie pomaga. Dodatkowo skóra jest delikatnie zbrązowiona więc wygląda zdrowiej i bardziej promiennie. Aromat cynamonu cudnie wypełnia łazienkę i dość długo utrzymuje się na skórze. Lubię ten efekt natychmiastowego nawilżenia i wygładzenia po użyciu tego peelingu. To uczucie nawilżenia utrzymuje się bardzo długo, więc codzienne stosowanie nie jest konieczne. Na pewno zostawię sobie odrobinę peelingu na chłodniejsze miesiące, bo zapach jest typowo zimowy. Na pewno spodoba się wszystkim "jesieniarom" :D

GLOW BODY BALM :klik:

    Balsam do ciała, który ma nawilżyć skórę i nadać jej zdrowego blasku dzięki zawartości złotej miki. Jest to składnik mineralny, który odbija i rozprasza światło, a dzięki temu skóra pięknie błyszczy w słońcu. Erytruloza i ekstrakt z bursztynu odpowiadają za efekt opalonej skóry bez smug i podrażnień. Mamy tu także ekstrakt z bambusa, który jest naturalnym filtrem UVA i UVB i dodatkowo poprawia metabolizm i jędrność skóry. Olej z orzechów włoskich jest odpowiedzialny za nawilżenie i ochronę skóry przed wysychaniem odbudowując jej naturalną barierę lipidową. Do tego stanowi naturalny filtr SPF 3-4. Poza tym w składzie jest jeszcze sok z liści aloesu, który wykazuje działanie przeciwzapalne, przeciwstarzeniowe, regenerujące oraz wiele innych a także Tocopherol i masło shea


    To mój pierwszy balsam z drobinkami od wielu lat, ale też pierwszy tak bardzo tymi drobinkami naładowany balsam, jaki kiedykolwiek miałam! Efekt, jaki daje na skórze jest intensywny ale nie przesadzony. Drobinki są malutkie i pięknie rozpromieniają skórę. Co dla mnie ważne, nie migrują, nie zbierają się w dołach podkolanowych czy zgięciach łokci i nie przenoszą się na ubrania. Dzięki temu, zaraz po nałożeniu balsamu mogłam założyć jasną sukienkę czy szorty bez obawy o plamy na ubraniach. Balsam jest dość treściwy ale lekki, dzięki temu szybko się wchłania. Łatwo się rozprowadza a skóra się po nim nie lepi. Balsam, oprócz rozświetlenia, zapewnia również nawilżenie na całkiem wysokim poziomie. Od razu po nałożeniu balsamu skóra wygląda piękniej, drobinki cudownie podkreślają opaleniznę i delikatnie ją "podkręcają". Balsam nie pozostawia smug i nie powoduje podrażnień. Jedyne, co nie do końca mi się podoba to zapach. Nie ma w nim nic szczególnego ale jest na tyle delikatny, że mi nie przeszkadza. To zdecydowanie mój ulubiony kosmetyk na lato i chyba muszę zrobić sobie zapas, ponieważ jest to edycja limitowana.

na zdjęciu efekt jest bardzo delikatny. na żywo wygląda o wiele lepiej 


    Kolejne spotkanie z marką CLOCHEE okazało się bardzo przyjemne. Nie zdarzyło się dotąd, by którykolwiek z kosmetyków tej marki zaszkodził mojej skórze, więc na pewno będę do niej wracać. Dodatkowo zachęca fakt, że jest to polska, ekologiczna i dbająca o zwierzęta i środowisko marka a produkty są wegańskie. Mam w "poczekalni" jeszcze jeden post o kosmetykach tej marki, co świadczy o mojej naprawdę sporej sympatii. Wszystkie kosmetyki tej marki znajdziecie w sklepie TOPESTETIC, gdzie zawsze możecie liczyć na próbki i gadżety a także darmową wysyłkę. Ja tym razem dostałam lustereczko, które bardzo mi się przyda i już znalazło swoje miejsce w mojej torebce.



Kto z Was, tak jak ja, lubi markę clochee? A kto z Was jeszcze jej nie zna? Może macie jakieś swoje ulubione kosmetyki tej marki? Koniecznie dajcie znać!

wtorek, 11 sierpnia 2020

FOTOMODELING PART 7 - ADELA PHOTO PATOLOGY 2014

FOTOMODELING PART 7 - ADELA PHOTO PATOLOGY 2014
    W końcu! Po kilku miesiącach przygotowałam dla Was post fotomodelingowy. Zbierałam się do tego dość długo, bo chronologicznie wchodzimy w najbardziej intensywny pod względem zdjęciowym dla mnie czas. Cały 2014 rok był bardzo obfity w sesje zdjęciowe i długo się zastanawiałam jak by te rok "ugryźć". Tym razem postanowiłam zrobić post zbiorczy. Przy okazji opowiem Wam co nieco o pewnym fotograficznym wydarzeniu.

PLENERY FOTOGRAFICZNE

    W fotograficznym półświatku funkcjonuje wiele form i sposobów na realizację sesji zdjęciowych. Są na przykład sesje indywidualne, grupowe, warsztaty a także plenery fotograficzne. Co to właściwie jest i z czym to się je?
To zazwyczaj kilkudniowe wydarzenie, w którym biorą udział fotografowie, modelki,makijażyści a czasem również styliści. Ceny uczestnictwa mogą być różne dla poszczególnych grup ale nie muszą. Każdy plener rządzi się swoimi prawami i obowiązują różne zasady uczestnictwa. By uczestniczyć w niektórych z nich będzie trzeba przejść selekcję pod względem adekwatności portfolio do danego pleneru. 
Takie plenery mają na celu, oprócz poznawania nowych osób, przede wszystkim robienie zdjęć. Podjęte w czasie pleneru współprace odbywają się głównie na zasadach TFP (czyli nikt nikomu nie płaci). W związku z tym, że na takim plenerze jest od kilkunastu do kilkudziesięciu osób wachlarz możliwości jest bardzo szeroki. 
Lista uczestników pleneru jest ogólnodostępna, dzięki czemu z wyprzedzeniem można przejrzeć portfolia uczestników i umówić się z fotografem czy modelką na konkretną sesję. Niektórzy lubią mieć już wcześniej ułożony plan działania ale spora część woli działać spontanicznie. Dobrze jest jednak mieć chociaż jakieś wyobrażenie lub kilka inspiracji na temat zdjęć jakie chciałoby się zrobić. 

ADELA PHOTO PATHOLOGY 

    To jedno z pierwszych tego typu wydarzeń, w jakich miałam okazję brać udział. Muszę przyznać, że było to bardzo ciekawe doświadczenie zarówno pod względem fotograficznym, jak i towarzyskim. Mogłam osobiście poznać fotografów, których wcześniej znałam tylko z internetu, i których zdjęcia wielokrotnie podziwiałam. To, co od razu mi się spodobało to to, że mimo różnorodności pod względem doświadczenia, rodzaju wykonywanych zdjęć czy sprzętu nikt się nie wywyższał ani nikt nikomu nie umniejszał. 

    Na "Adelę" pojechałam z całą ekipą z mojego rodzinnego Nowego Miasta Lubawskiego, gdzie jeszcze wtedy mieszkałam. Nie byłam więc sama. choć z pewnością byłam wtedy najmniej doświadczona z całej paczki ;)

    Klimat tego pleneru jest niesamowity. Nie ma ograniczeń czasowych. każdy może pracować z kim chce, jak długo chce i o której godzinie mu się podoba. W pomieszczeniach, czy na świeżym powietrzu. Jedyne, co może kogokolwiek ograniczyć to jego własna kreatywność. To też świetna okazja, by podpatrzeć jak pracują bardziej doświadczeni fotografowie, modelki czy makijażyści.

    Adela Photo Pathology w 2014 roku była plenerem w dużej mierze analogowym i aktowym. Ale oczywiście nikt nikogo do pozowania nago nie zmuszał. Mimo, że był to mój pierwszy plener to udało mi się zrealizować kilka naprawdę ciekawych sesji. Pokażę Wam tylko niektóre ze zdjęć, bo duża część była stricte aktowa i nie chcę ich upubliczniać. Nie zmienia to faktu, że było to dla mnie świetne doświadczenie a zdjęcia powstałe na plenerze pozostają dla mnie cudowną pamiątką :)

ANNA ZIĘTEK

    Moja Anna, która zna mnie dobrze i umie mnie fotografować jak nikt. "Czujemy się" nawzajem i uwielbiam każdy kadr z jej ręki. O Ani będzie kiedyś osobny post



Ania cyknęła tylko dwie fotki, ale strasznie mi się podoba ta gra cieni

ADAM PIJACZYŃSKI

    To kolega z mojego miasta. Wtedy, tak jak i ja, dopiero zaczynał ale mamy już za sobą sporo świetnych zdjęć



mój ulubiony portret z tego pleneru 

PIOTR ŁUKASZUK

    Spokojny facet z Białegostoku. Zabytkowymi aparatami potrafi wyczarować piękne obrazki


po tym zdjęciu polubiłam swój profil 



bywało chłodno


MACIEJ LEŚNIAK

    Kolejny utalentowany fotograf





ADRIAN SZTRUKS

    Najbardziej nieokrzesany fotograf, z jakim do tej pory pracowałam. Zdjęcia były robione w totalnym mroku około północy. Adrian doświetlał zdjęcia ręczną lampką LED i uważam, że dało to mega efekt. Zdjęcia są odważne i lekko kontrowersyjne ale też bardzo spontaniczne.









Na te zdjęcia przyszło mi czekać 6 lat :P

 PAWEŁ BRZEZIŃSKI

moje jedyne do tej pory zdjęcie w zbożu :D

 ROBERT LUBAŃSKI

uwielbiam "pleckowe" zdjęcia

APP 2020

    A w tym roku dobędzie się jubileuszowa edycja pleneru Adela Photo Pathology z okazji 10 lecia istnienia. Dość spontanicznie i w ostatnim momencie podjęłam decyzję, że też pojadę! Chociaż 2020 jest dość kiepskim rokiem to dla mnie jest też dość przełomowy. W tym roku dzieje się mój powrót do fotomodelingu i jestem tym na maksa podekscytowana! Zrealizowałam już kilka sesji i wiem, że jest to możliwe i że nadal to czuję :D
Wrześniowa "Adela" na pewno zostanie dokładnie zrelacjonowana na moim instagramie a także tu, na blogu :)

Co myślicie o tych zdjęciach? Które najbardziej przypadły Wam do gustu a które najmniej? 
 
 
 
Poprzedni post z tej serii: FOTOMODELING PART 6. - NIMFA WODNA

wtorek, 4 sierpnia 2020

DOMOWE SPA - SZCZOTKOWANIE CIAŁA NA SUCHO

DOMOWE SPA - SZCZOTKOWANIE CIAŁA NA SUCHO
Dziś miał być post fotograficzny, ale... nie jestem nim usatysfakcjonowana na tyle, by go opublikować, więc pojawi się gdy już go dopracuję :P Zamiast niego dziś będzie post o moim małym domowym SPA, a w zasadzie o jednym konkretnym zabiegu. Zapraszam do czytania!


    Już kiedyś pisałam Wam, że bardzo lubię próbować różnych, nowych sposobów na poprawę kondycji  mojej skóry. Dziś napiszę o szczotkowaniu na sucho i o tym jaki ma ono wpływ na nasze ciało.

PO CO?

    Z anatomicznego punktu widzenia skóra jest organem stanowiącym ochronną powłokę dla wszystkiego, co znajduje się za nią. Mięśni, naczyń krwionośnych, narządów itp. Skóra zapobiega przedostawaniu się wszelkich bakterii, zarazków czy drobnoustrojów do wewnątrz ciała. Ochrona nie jest jednak jedyną funkcją skóry. Co ważne, skóra uczestniczy także w detoksykacji organizmu. To właśnie przez skórę (ale oczywiście nie tylko) za pomocą potu czy złuszczającego się naskórka z naszego organizmu usuwane są toksyny i zanieczyszczenia więc ważnym jest, by pomóc skórze spełniać tę funkcję bardziej efektywnie. Jak? No właśnie przez szczotkowanie.

CO DAJE SZCZOTKOWANIE CIAŁA?

  • pomaga zwalczać cellulit i ujędrniać skórę
  • pobudza krążenie limfy, co wspomaga samooczyszczanie się organizmu
  • złuszcza martwy naskórek i zapobiega wrastaniu włosków
  • uelastycznia skórę i zapobiega rozstępom
  • pobudza skórę i jednocześnie ją relaksuje
  • ułatwia wchłanianie kosmetyków pielęgnacyjnych
Przeciwwskazania? Podrażniona skóra, rany otwarte, świeże blizny i aktywne choroby skóry. Również osoby ze skórą naczynkową powinny uważać.

TECHNIKA I CZAS?

    Jedyną zasadą, jaka obowiązuje jest kierunek ruchu. Jak w każdym masażu wszelkie ruchy kierujemy do centrum ciała, czyli do serca. To znaczy, że jeśli zaczynamy od stóp to ruchy muszą być skierowane w stronę tułowia. W zasadzie, by uprościć tę zasadę, można przyjąć kierunek ruchu do głównych węzłów chłonnych, czyli do pachwin, pach i okolic żuchwy.

    Całe szczotkowanie to zabieg bardzo ekspresowy, bo trwa około 5 minut. Siłę szczotkowania należy dopasować do okolicy i do własnych odczuć. Nogi, gdzie skóra jest nieco grubsza a pod nią często znajduje się warstwa tłuszczu, możemy potraktować mocniej, brzuch i okolice piersi delikatniej.

    Zaleca się wykonanie około 7 ruchów na strefę (podudzie, udo, ramię, przedramię itp.). Na kończynach górnych i dolnych najlepiej wykonywać ruchy wzdłużne, na brzuchu i piersiach ruchy okrężne zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Oczywiście z pominięciem sutków. Ciało można szczotkować codziennie i bez względu na porę dnia. Rankiem szczotkowanie pobudzi skórę a wieczorem ją zrelaksuje. Nie warto jednak przesadzać z ilością i długością zabiegu, ponieważ skóra może się przyzwyczaić do tego rodzaju bodźców i przestanie na nie reagować.

JAKA POWINNA BYĆ SZCZOTKA?

    Na pewno naturalna. Są szczotki zarówno z włosia zwierzęcego, jak i roślinnego. Możecie je kupić n.p w sklepie Nested, Lulalove a także w sklepie Topestetic :) O szczotkę również trzeba dbać i czyścić ją regularnie. Masując nią skórę zbieramy część martwego naskórka, który gromadząc się między włoskami jest świetną pożywką dla drobnoustrojów. Wystarczy raz w tygodniu wymyć włosie szczotki mydłem, wypłukać ciepłą wodą i odstawić do wyschnięcia włosiem do dołu. Pamiętając tylko, by nie odstawiać jej na kaloryfer bo szczotka może popękać. 

MOJE WRAŻENIA?

    Na początku szczotkowanie nie było zbyt przyjemne a skóra po zabiegu była lekko zaczerwieniona. Jednak to nic dziwnego, gdy traktuje się ją tak niedelikatnymi "narzędziami" Obecnie bardzo lubię szczotkować ciało a szczególnie lubię szczotkować nogi i pośladki. Moja szczotka to typowy "noname" który dostałam kiedyś w gratisie jednak mimo to świetnie spełnia swoją rolę. Czy zauważyłam jakąś zmianę? Tak. Od kiedy regularnie szczotkuję ciało moja skóra jest w dużo lepszej kondycji. Nie wygląda na przesuszoną, gdyż regularnie pozbywam się martwego naskórka. Jest jędrniejsza i lepiej wchłania kosmetyki. Nie mam problemu z wrastającymi włoskami a na mojej skórze dużo rzadziej pojawiają się krostki. 

    Skórę nóg i pośladków szczotkuję nieco mocniej niż resztę ciała. Dekolt, piersi i brzuch dużo delikatniej, praktycznie z zerowym naciskiem, ponieważ tu skóra jest cieńsza i dużo szybciej robi się czerwona. Po skończonym szczotkowaniu wskakuję pod prysznic a potem wcieram balsam lub olejek (np ten z veoli botanica). Jest do dla mnie świetna alternatywa dla peelingów, po których często muszę myć całą kabinę prysznicową :P 




Ciekawa jestem, czy Wy stosowaliście kiedyś ten zabieg? Polubiliście szczotkowanie czy raczej nie jest to Wasz ulubiony zabieg? ;)


sobota, 25 lipca 2020

MAKIJAŻOWE RECENZJE PART 2 - NABLA SOUL BLOOMING

MAKIJAŻOWE RECENZJE PART 2 - NABLA SOUL BLOOMING
    Pisałam Wam już, że chcę częściej wrzucać posty makijażowe więc dziś... zapraszam Was na taki właśnie post. Przed Wami recenzja kolejnej palety z mojej małej kolekcji :)




Makijaż i zdjęcia robiłam już jakiś czas temu i mogliście go już widzieć na moim instagramie jednak post z recenzją musiał poczekać na swoją kolej :P 


NABLA SOUL BLOOMING

    Cienie zamknięte są w dość klasycznym, kartonowym (ale solidnym) opakowaniu z magnetycznym zamknięciem.  Paleta jest wyposażona w duże lusterko, dzięki któremu bez problemu wykonamy makijaż całej twarzy. Zarówno lusterko jak i cienie były fabrycznie zabezpieczone folią. Cała paleta zabezpieczona jest dodatkową kartonową "kieszonką", w którą możemy ją wsunąć. Takie rozwiązanie chroni paletę przed przypadkowym otwarciem i jest ono dość często spotykane. Kolorowe, wiosenne kwiaty na pudełku jednoznacznie wskazują nam jakie odcienie znajdziemy w środku.



    Paleta składa się z 12 cieni, z których 6 jest matowych a pozostałe 6 to cienie metaliczne. Pod każdym z cieni wytłoczona jest jego nazwa. W palecie znajdziemy zarówno ciepłą, neutralną jak i chłodną tonację dlatego każdy znajdzie tu coś dla siebie. Delikatne kolory idealnie nadadzą się do wykonania lekkich, wiosennych makijaży ale dzięki cieniom ANEMONE i CARAVAGGIO możemy też wyczarować nieco mocniejszy look. Cienie są bardzo dobrze napigmentowane dlatego podczas wykonywania makijażu zalecam ostrożność i stopniowe dokładanie cieni. Formuła matowych cieni jest  pudrowa, lekko kremowa. Bardzo dobrze się rozcierają i łączą ze sobą dając naprawdę spore możliwości. Błyskotki zaś są lekko satynowe i pięknie się mienią nawet bez primera. Jedynym wyjątkiem jest cień HONEY DRIP, który ma w sobie trochę większe opalizujące drobinki bez "bazowego" koloru. Wszystkie błyskotki polecam nakładać palcem. 
    

Cienie matowe, od nadgarstka: FLOWERY, CHAMOMILE, GEA, BOLERO, MIDDLE KARMA, CARAVAGGIO



Błyskotki, od nadgarstka: HONEY DRIP, PHILOSOPHY, CLIMBING ROSE, GARCON, ANEMONE, GARDEN GATE

    Naprawdę długo się czaiłam zanim zaczęłam używać tej palety. Choć kolory strasznie mi się podobają to oczywiście mam problem z jasnymi, chłodnymi cieniami czyli FLOWERY i GARDEN GATE. Ale w końcu się nauczę używać i tych odcieni :) 
    Jestem bardzo zadowolona z tej palety i bardzo dobrze mi się z nią pracuję ale nie polecam tej palety komuś, kto dopiero uczy się posługiwania cieniami. Pigmentacja jest tak mocna, że można sobie zrobić plamę, którą ciężko będzie rozetrzeć. Do tego cienie lubią się osypywać przy aplikacji jeśli nie strzepniemy nadmiaru z pędzla. Cienie są bardzo trwałe i nawet gdy aplikuję makijaż tylko na przypudrowany korektor to cienie w ciągu dnia się nie ścierają ani nie rolują. 

    Paleta Nabla Soul Blooming kosztuje około 160 złotych i jest dostępna w większości internetowych drogerii jak cocolita, mintishop a także sephora. Uważam, że nie jest to wygórowana cena jak na taką jakość, trwałość i pigmentację.


    No i czas na mój makijaż :) nie jest to nic odkrywczego czy szalonego, ale mi się bardzo podoba. To znowu mój klasyk, choć trochę wzmocniony.


    Do wykonania tego makijażu wykorzystałam cienie CHAMOMILE (lekki beż na całą powiekę jako baza, by cienie nie przyklejały się do korektora), na załamanie powieki i powyżej MIDDLE KARMA, by łatwiej się blendowało, samo załamanie i zewnętrzny kącik przyciemniłam mocnym brązem, czyli CARAVAGGIO. Na środek powieki nałożyłam CLIMBING ROSE a wewnętrzny kącik rozświetliłam cieniem HONEY DRIP. Ostatnie dwa cienie aplikowałam palcem.


    Oczywiście kreska żelowym eyelinerem z INGLOT, na rzęsach tusz Max Factor Volume Infusion plus rzęsy na pasku od Ardell. Na twarzy mam dwa zmieszane podkłady od Bourjous - Healthy Mix (52 Vanilla) i City Radiance (01 Rose ivory). Jeden jest za ciemny, drugi za jasny więc po zmieszaniu jest ideolo :D Twarz konturuję pudrami do modelowania twarzy marki INGLOT (503 i 505) i rozświetlacz INGLOT HD Freedom system (154). Usta muśnięte tylko balsamem ochronnym EOS.

I jeszcze jedno zdjęcie bo nie mogłam się zdecydować :D




    Zastanawiacie się pewnie, czemu nie zrobiłam zdjęć całej twarzy tylko jej połowy :P Drugie oko niestety mocno przekombinowałam i tak mi się nie podobało, że je zmyłam xD Nie pomalowałam go ponownie, bo zbliżał się wieczór i bałam się, że nie będzie dobrego światła do zdjęć i tak to właśnie wyszło :P Kto widział na moim Insta Story "krótką historię tego zdjęcia"? :P 



Kochani jeśli macie ochotę to zapraszam Was na mojego Instagrama :) 



Mieliście już okazję spotkać się z paletami Nabla? Cienie w jakich kolorach wybieracie najczęściej? Bezpieczne i neutralne czy raczej szalone i kolorowe?  
Dajcie koniecznie znać no i życzę spokojnego weekendu :)


sobota, 18 lipca 2020

KOSMETYCZNE RECENZJE PART 13 - D'ALCHEMY OD TOPESTETIC

KOSMETYCZNE RECENZJE PART 13 - D'ALCHEMY OD TOPESTETIC
    Po kilku wariackich tygodniach doczekałam się całkowicie wolnego weekendu. Nie mam żadnych konkretnych planów i mam zamiar dużo odpoczywać i porządnie się wyspać. Uzbierało mi się kilka postów oczekujących na publikację więc mam nadzieję, że kolejne tygodnie będą spokojniejsze i będę mogła regularnie wstawiać coś nowego :)


Dziś mam dla Was post o kolejnym kosmetyku z oferty sklepu TOPESTETIC 


   Markę D'ALCHEMY poznałam już jakis czas temu i od pierwszego spotkania bardzo się z nią polubiłam. Pierwszym kosmetykiem tej marki był żel do mycia twarzy, o którym pisałam tutaj :klik:

KONCENTRAT POD OCZY :klik:

    Kremowy koncentrat o bogatym składzie jest idealny do codziennej pielęgnacji delikatnej skóry wokół oczu. Przeznaczony jest głównie do skóry wrażliwej, dojrzałej, suchej i wiotkiej. Ma silne działanie przeciwstarzeniowe i relaksujące. Krem ma przynosić ukojenie, redukować objawy zmęczenia, stresu oraz opuchliznę.
    W składzie znajdziemy przede wszystkim masę naturalnych składników, bo aż 98,9%. Marka D'Alchemy w swoich kosmetykach wodę zastępuje hydrolatami. Na pierwszym miejscu w składzie znajdziemy więc hydrolaty z róży damasceńskiej oraz oczaru, które pomagają ujednolicić kolor skóry, wygładzić ją i odświeżyć. Dodatkowo oba hydrolaty działają wzmacniająco na naczynia krwionośne, tak samo jak mikro algi chlorella vulgaris, które ponadto rozjaśniają cienie pod oczami. Kompleks wyciągów z krwawnika, nagietka, kasztanowca, oczaru, dziurawca, malwy, rumianku, mięty i lipy działają przeciwzapalnie, przeciwobrzękowo a także doskonale nawilżają skórę wspomagając tym samym jej funkcje ochronne. Oleje arganowy, lniany i olej z róży rdzawej redukują ilość i głębokość zmarszczek, odbudowują barierę hydrolipidową skóry przyspieszając jej regenerację. Mają też działanie zmiękczające, łagodzące, nawilżające i przeciwzapalne. Zawarte w kremie masła shea i shorea zapobiegają degeneracji komórek i powstawaniu zmarszczek. Dodatkowo działają odżywczo, nawilżająco i zmiękczająco. W składzie znajdziemy też olejki eteryczne z lawendy i róży damasceńskiej, które opóźniają procesy starzenia się skóry stymulując syntezę kolagenu. Oprócz tego wzmacniają naczynia krwionośne, łagodzą obrzęki i podrażnienia.



    Koncentrat ma przepiękny różany zapach i konsystencję lekkiego masełka. Wystarczy lekko przesunąć opuszkiem po zbitej powierzchni kremiku i na palcu mamy idealną ilość kosmetyku na okolicę jednego oka. Oznacza to, że krem jest niesamowicie wydajny. Stosuję go już prawie miesiąc a zużycie jest minimalne, co zresztą widać na zdjęciu. Krem bardzo dobrze się rozprowadza i szybko się wchłania. Skóra nie jest ani matowa, ani lepka, ani też tłusta. Jest IDEALNA! Krem wtapia się w skórę, dzięki czemu świetnie się sprawdza pod makijażem. Nałożony na niego korektor nie waży się, nie spływa ani się nie ściera. Koncentrat świetnie się sprawdza zarówno na dzień jak i na noc



    Choć moja skóra nie jest ani bardzo dojrzała ani wrażliwa czy wiotka to na pewno potrzebowała odżywienia i rozjaśnienia. Koncentrat doskonale sobie z tymi potrzebami poradził i moja skóra bardzo się z nim polubiła. Mimo, że moich cieni wokół oczu nie zlikwiduje żaden krem (ot, taka uroda, takie geny) to krem od D'ALCHEMY widocznie je rozjaśnił. Często po niedostatecznej ilości snu cienie robiły się bardzo sine a powieki były opuchnięte. Od kiedy stosuję ten koncentrat nawet po nieprzespanej nocy moje oczy wyglądają na wypoczęte. Co do działania na zmarszczki to ciężko mi cokolwiek powiedzieć, gdyż nie dorobiłam się jeszcze żadnych w tej okolicy :P Mogę jednak potwierdzić, że skóra jest bardziej napięta, wygładzona i elastyczna. Jestem więc spokojna, że pomimo moich (prawie) 30 lat zmarszczki nie pojawią się zbyt szybko ;)



Sklep TOPESTETIC kolejny raz spełnił moje oczekiwania co do samego kosmetyku jak i do ogólnej obsługi. Dermokonsultantka bezbłędnie trafiła z doborem kremu pod oczy, przesyłka dojechała do mnie ekspresowo wraz z gadżetami i próbkami. Te jednak pokażę Wam w kolejnym wpisie :) 



    Jeśli nie znacie jeszcze marki D'ALCHEMY to bardzo was zachęcam do jej wypróbowania. Są to świetnej jakości, naturalne, wegańskie kosmetyki tworzone z dbałością o szczegóły. Marka korzysta ze szkła biofotonicznego, dzięki któremu kosmetyki zachowują wszystkie cenne właściwości. A wszystkie te kosmetyki znajdziecie oczywiście w ofercie sklepu TOPESTETIC :klik:


Kto z Was zna już tę markę? Czujecie się zachęceni? :)
Copyright © in progress , Blogger